Moja córka dwa lata temu dostała się na wymarzone studia. Marzyła o filologii francuskiej przez wiele lat. Zaczęła uczyć się języka już w liceum. Chciała zostać tłumaczką. W zeszłym tygodniu powiedziała mi jednak, że miesiąc temu przestała chodzić na zajęcia i nie zamierza już wracać na uczelnię. Myślałam, że może coś jej nie poszło i ma przez to podcięte skrzydła. Oniemiałam, kiedy stwierdziła, że nie będzie już studiować, bo zamierza zostać fashionistką...
Zobacz także: Mąż próbuje mi wmówić, że gotowanie i sprzątanie to moje obowiązki. Jego matka i siostra go w tym utwierdzają
Urodziłam Marysię, kiedy miałam dwadzieścia jeden lat. Zawsze miałyśmy świetny kontakt. Byłam młodą wyluzowaną mamą. Czułam, że nie tylko się nią opiekuję, ale także że jestem jej przyjaciółką. Zwierzała mi się ze swoich marzeń i problemów. Nie jestem typem apodyktycznego rodzica. Nie narzucałam jej nigdy swojej woli. Jeśli z czymś się nie zgadzałam, cierpliwie jej to tłumaczyłam. Rozumiałyśmy się, dyskutowałyśmy. Nie wiem, czemu tym razem nie chciała ze mną porozmawiać o swoich planach.
Starałam się przyjąć jej decyzję spokojnie, chociaż byłam naprawdę wzburzona. Od wielu dni próbuję na nią wpłynąć, niestety póki co z marnym skutkiem. Nie chce mnie słuchać, podobno wszystko dobrze przemyślała, nawet kwestię finansów. Czas poświęcany dotychczas na naukę, będzie teraz wykorzystywany na pracę - chce udzielać korepetycji z francuskiego.
Rozumiem, jak działa współczesny świat i że na byciu blogerką modową można zarobić świetne pieniądze. Nie pojmuję jednak, jak można z takiego powodu rezygnować ze studiów. Przecież może się jej nie udać. Marysia zawsze była mądrą, dojrzałą dziewczyną. Nie spodziewałam się po niej takiego idiotycznego wyskoku. Nie wiem, co zrobić, żeby w końcu przemówić jej do rozumu...
Anna
Zobacz także: Poznałam świetnego faceta. Byłby ideałem, gdyby nie to, że jest fetyszystą...