Pod koniec roku bierzemy z Markiem ślub. Potem zamierzamy wziąć kredyt i kupić mieszkanie. Nie mogę niestety w pełni cieszyć się naszym szczęściem i planami. Wszystko przez to, ż ostatnio coraz częściej się kłócimy, bo nie zgadzam się, żebyśmy do czasu zakupu mieszkania mieszkali z jego rodzicami. Marek upiera się, że to świetny sposób na zaoszczędzenie pieniędzy. Szczerze mówiąc, w ogóle sobie tego nie wyobrażam...
Zobacz także: Mąż namawiał mnie na dziecko, a teraz nie chce się nim zajmować
Rodzice Marka są sympatyczni, ale obawiam się, że mieszkanie z popsułoby nasze relacje. Miło mi się z nimi rozmawia, gdy wpadamy tam na dwie godziny na obiad. To wszystko. Nie mamy zbyt wielu tematów do rozmów. Dzielą nas różnice światopoglądowe. Po prostu myślimy i żyjemy w zupełnie inny sposób. To typ ludzi, którzy uważają, że wiedzą wszystko i lubią dyktować innym warunki. Nie chciałabym wyjechać z nimi na tydzień na wakacje, a co dopiero u nich mieszkać. Nie tylko nie czułabym się komfortowo, ale przez cały czas chodziłabym zirytowana. Nie dysponują wielką przestrzenią, żyją w trzypokojowym mieszkaniu. Nie byłoby tu mowy o komforcie i swobodzie...
Wiele razy mówiłam to Markowi. Jego zdaniem przesadzam i wcale nie byłoby tak źle, jak to sobie wyobrażam. Ciągle wyrzuca mi, że każdego miesiąca moglibyśmy oszczędzać mnóstwo pieniędzy, bo nie wydawalibyśmy ich na wynajem. Rodzicom dorzucalibyśmy się tylko do opłat. Myślę o tym inaczej. Wolę mniej oszczędzić, ale być u siebie i nie musieć się nikomu podporządkowywać czy tłumaczyć. Chciałabym raz na zawsze uciąć ten temat, ale Marek wraca do niego każdego dnia... Jestem tym już zmęczona. Co mu powiedzieć, żeby w końcu dał mi spokój?
Magda
Zobacz także: Mąż próbuje mi wmówić, że gotowanie i sprzątanie to moje obowiązki. Jego matka i siostra go w tym utwierdzają