Od wielu lat marzyliśmy z mężem o tym, aby przeprowadzić się za miasto. Przez całe życie mieszkałam w centrum przy ruchliwej ulicy. Pragnęłam odmiany, wychodzenia z kubkiem kawy do ogrodu, ciszy i świeżego powietrza. W końcu nasze wielkie marzenie udało się spełnić. Pół roku temu skończyliśmy budowę domu. Jest niewielki, ale wspaniale położony. Wkoło piękne lasy, jezioro. Niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia. Co więcej, to tylko niecała godzina jazdy od miasta. Bez problemu dojeżdżamy do pracy. Przez długi czas byliśmy w euforii. Nasz spokój niestety burzą od pewnego czasu nachalni sąsiedzi...
Zobacz także: Sąsiadka ma pretensje, że robię remont. Powinnam dostosować się do niej?
W naszej okolicy znajduje się kilkanaście domów jednorodzinnych. Nie ma pomiędzy nimi dużych dystansów. Z sąsiadami machamy do siebie zza płotu. Na początku ich bliskie sąsiedztwo wcale mi nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, uważałam, że to świetnie mieć w pobliżu kogoś, od kogo można pożyczyć przysłowiowy cukier.
Gdy kupiliśmy ziemię, zostaliśmy bardzo miło przywitani. Tuż obok nas budowali dom ludzie w naszym wieku. Wydali się nam bardzo sympatyczni, otwarci. Zaczęliśmy spędzać razem czas. Polubiliśmy się. Niestety nasz stosunek do nich zaczął się zmieniać. Są bardzo przyjacielscy, ale strasznie nachalni...
Nie mieliśmy nic przeciwko temu, aby wpadali do nas raz w tygodniu. Jedliśmy razem kolację, piliśmy wino. Bywaliśmy też u nich. Wcześniej umawialiśmy się na spotkania. Teraz ciągle przychodzą bez zapowiedzi. Gdy w weekendowe wieczory zauważą zapalone światło, od razu słyszę dzwonek do drzwi. Wiele razy kulturalnie sugerowałam im, że powinni nas uprzedzać, ale puszczają to mimo uszu. Ostatnio postanowiliśmy z mężem, że jeśli się to powtórzy, po prostu nie zaprosimy ich do środka. I tak zrobiliśmy - powiedziałam, że nie czuję się dobrze. Podkreśliłam, żeby wcześniej uprzedzali nas o wizytach. Za dwa dni znów przyszli, nie dzwoniąc.
Nie wiemy już co robić. Nie chcę się skłócić z najbliższymi sąsiadami. Czułabym się z tym niekomfortowo. Doszło do tego, że ukrywamy się we własnym domu...
Katarzyna
Zobacz także: Mój związek rozkwitł po zdradzie partnera. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że udało się nam przetrwać tak wielki kryzys