Wszystkie kobiety w mojej rodzinie mają bardzo charakterystyczną sylwetkę. Niestety znacznie odbiega ona od współczesnego kanonu piękna. Kiedyś można byłoby ją określić jako pełnię kobiecości. Dziś większość ludzi widząc mnie w towarzystwie mamy, siostry i babci, pomyślałoby „co za grubaski, okropne...”. To piętno, z którym żyję. Przez nadwagę na każdym kroku spotykają mnie przykrości.
Zobacz także: LIST: „Zakochałam się w byłym chłopaku przyjaciółki. Mimo że rozstali się lata temu, ma do mnie wielki żal...”
Nie pamiętam, ile razy zostałam obrażona na ulicy przez zupełnie obce osoby. Niezliczoną ilość razy byłam krytykowana w agresywny sposób, a pod moim adresem padały niecenzuralne obelgi. Wszyscy zdają się znać szczegóły dotyczące mojej diety i trybu życia. Chociaż od dzieciństwa regularnie uprawiam sport i zdrowo się odżywiam, wytyka się mi, że pewnie cały czas siedzę przed telewizorem i objadam się fast foodami. A ja nie miałam w ustach burgera i frytek od czterech lat...
W zeszłym tygodniu w przypływie złego nastroju w osiedlowym sklepie kupiłam słodki gazowany napój, czekoladę i paczkę chipsów. Za plecami usłyszałam śmiech i hasło „O, zestaw na wieczór grubasa”. Gdy wychodziłam sprzedawczyni też dorzuciła swoje trzy grosze, mówiąc „Tak się zaniedbać w młodym wieku”. To niestety moja codzienność...
Stosowałam już chyba z tysiąc diet. Efektów nie można nazwać spektakularnymi, waga czasem tylko lekko drgnie. Wpadam w coraz większą depresję. Nienawidzę swojego ciała i życia.
Klaudia
Zobacz także: Wciąż zaczynam wszystko od nowa. Jestem już zmęczona wymyślaniem swoich kolejnych wersji...