Jesteśmy z Pawłem od dwóch lat razem. Na początku byłam bardzo zakochana. Podobało mi się w nim wszystko. Z czasem postanowiliśmy ze sobą zamieszkać, i jak to mówią, czar trochę prysł. Irytuje mnie, że często muszę mu powtarzać po kilka razy, żeby coś zrobił. Nie jest np. w stanie naprawić szafki w łazience, co doprowadza mnie do białej gorączki. Ciągle odkłada to na później, a to później oczywiście nie nadchodzi.
Ogólnie mamy podział obowiązków i ja ze swoich się wywiązuję. On niekoniecznie. Jak śmieci dosłownie wystają z kosza to zamiast je wynieść, wystawia je na klatkę schodową i wyrzuca dopiero następnego dnia. Kto tak robi? Czasem mi wstyd przed sąsiadami, więc ubieram się i sama je wynoszę, po czym słyszę od niego, że jestem histeryczką.
Zobacz także: Mój 30-letni partner wozi pranie do swojej mamy
Nie dogadujemy się też w innych sprawach. Ja lubię spędzać czas poza domem. Chciałabym wychodzić częściej do kina, czy restauracji. Dla Pawła to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Najlepszą rozrywką jest dla niego siedzenie na kanapie i granie.
Mimo to nie umiem od niego odejść. Dwa razy po kłótniach wyprowadzałam się na kilka dni do przyjaciółki, ale i tak do niego wracałam. Kiedy nie ma go obok to tęsknię i brakuje mi go zwyczajnie. On obiecuje poprawę, a po kilku dniach znów jest to samo i ja znów mam ochotę uciekać.
Wiem, dlaczego tak się dzieje. W przeszłości byłam porzucana przez partnerów, których bardzo kochałam i zwyczajnie boję się być sama. Powtarzam sobie często, że lepszy taki niż żaden i dlatego nadal jestem z Pawłem. Z jednej strony czuję, że popełniam błąd, z drugiej nie potrafię inaczej. Czuję się przegrana.
Pola