Poznałam Artura na wakacjach, gdy wyjechałam z paczką przyjaciół do Hiszpanii. Był kumplem mojej przyjaciółki. Pracował w tym czasie w Madrycie. Od razu między nami zaiskrzyło. Zamiast jechać ze znajomymi w dalszą trasę, całkowicie zmieniłam swój plan wyjazdu. Zostałam dwa tygodnie u niego. Jeszcze nigdy nie poznałam takiego faceta. Nie chodzi tylko o to, że był bardzo przystojny, ale o jakąś moc, która z niego biła. Był inteligentny, zabawny. Wydawało mi się, że to facet idealny. Niestety, jak powtarzały koleżanki, tacy nie istnieją...
Zobacz także: Brat mojego chłopaka okazuje mi za duże zainteresowanie. Ciągle dochodzi przez to do konfliktów...
Szybko się w sobie zakochaliśmy. Przez pierwsze pół roku ciągnęliśmy związek na odległość. Widywaliśmy się dwa razy w miesiącu - raz ja przyjeżdżałam do niego, a kolejnym on do mnie. Potem Artur wrócił z powrotem do Warszawy. To właśnie w tym momencie bańka prysła. Zaczęłam zauważać jego najbardziej irytującą cechę, spóźnialstwo...
Nie chodzi tu oczywiście o sporadyczne niewielkie spóźnienia. Nie mam na tym punkcie obsesji, wiem doskonale, że to coś, co przydarza się wszystkim. Mówię o godzinnych lub ponad godzinnych obsuwkach...
Gdy zdarzyło się to pierwszych kilka razy, chciałam być dla niego wyrozumiała. Starałam się wejść w jego skórę. Wyobrażałam sobie, że faktycznie musi zostać w pracy po godzinach. Było mi go nawet żal. Potem zauważyłam, że to dla niego norma.
Spóźniał się też w weekendy. Tu nie miał już zawodowych wymówek. Opowiadał, że zaspał lub wybrał trochę za daleką trasę na jogging. Zaczęliśmy się przez to kłócić. Uważam, że to zwykły brak szacunku. Jak można marnować czyiś czas w tak bezczelny sposób? Wiele razy prosiłam go o to, aby poinformował mnie, że będzie później. Wysłanie krótkiego SMS-a, prosta rzecz. Nic nie wskórałam.
Znudziło mi się już wieczne czekanie na niego w kawiarniach i restauracjach... Czuję się za każdym razem jak zostawiona na lodzie idiotka. Co ciekawe, nie traktuje w ten sposób jedynie mnie, ale także rodzinę i przyjaciół. Okazuje się, że tylko ja jedna mam do niego o to pretensje. Wszyscy łapią się na jego urok osobisty i przełykają godzinne wyczekiwanie jego nadejścia. Postawiłam mu ultimatum - albo zacznie nad sobą pracować albo z nami koniec... Powiedziałam, żebyśmy odpoczęli od siebie przez kolejne dwa tygodnie. Jeśli znów przyjdzie na randkę spóźniony, chyba wykasuję jego numer...
N.
Zobacz także: Kocham go nad życie, ale czasem wręcz nienawidzę. Rozstajemy się i zawsze do siebie wracamy...