Po urodzeniu Filipa mój mąż bardzo się zmienił. Mam wrażenie, że syn jest dla niego ważniejszy niż ja. Czuję się jak więźniarka, jak osoba ubezwłasnowolniona i jak dojna krowa. Wszystko musiałam podporządkować dziecku. Oczywiście nie mam prawa się skarżyć. Inaczej zostałabym zlinczowana. Dlatego postanowiłam napisać anonimowego maila.
Pierwsze dni życia mojego dziecka były okropne. Miałam problem z przystawianiem go do piersi, a ono nie za bardzo chciało ssać. Przez to stresowałam się jeszcze bardziej. Mój mąż niczego mi nie ułatwiał, bo za każdym razem, gdy Filip zaczynał płakać, mówił „podaj mu pierś”. Wiem, że mój mąż nie chce, abym czuła się traktowana przedmiotowo, ale tak właśnie jest.
Spokój mam tylko wtedy, gdy mąż jest w pracy. Po kryjomu dokarmiam wtedy syna mlekiem modyfikowanym. To samo robię w nocy. Gdybym tego nie robiła, nie miałabym życia. Na szczęście Bartek nie grzebie w szafkach w kuchni i nigdy mleka nie odkrył. Jeżeli chodzi o zajmowanie się dzieckiem, wszystko jest na mojej głowie. Bartek tylko raz zmienił mu pampersa. To było w pierwszym tygodniu jego życia. Teraz ze wszystkim dał już sobie święty spokój. Gdyby nie to mleko modyfikowane, naprawdę bym zwariowała.
Zobacz także: Przez 3 lata byłam z partnerem, który wpędzał mnie w kompleksy
Teraz karmię Filipa piersią tylko wtedy, gdy mąż przebywa w domu i nie śpi. Wiem, jak ważne dla rozwoju dziecka jest naturalne mleko. Dodatkowo karmienie piersią wiąże się z oszczędzaniem pieniędzy i czasu. W końcu nie trzeba go przygotowywać. To jednak nic w porównaniu z tym, że mogę odetchnąć, bo dziecko jest najedzone. Karmienie mlekiem modyfikowanym przebiega też sprawniej niż w przypadku karmienia piersią. Przynajmniej u mnie.
Ukrywanie się jest męczące i boję się, że prawda wyjdzie na jaw. W końcu wystarczy, że mąż wstanie w nocy albo przejrzy szafki. Ale innego wyjścia nie widzę.
Najgorszy w tym wszystkim jest stosunek Bartka do mnie. Bycie ojcem zupełnie go zmieniło. Kiedyś tak się nie zachowywał. Obecnie widzi we mnie tylko matkę Filipa i traktuje mnie bardzo przedmiotowo. Nasza relacja budzi we mnie jeszcze większe zniechęcenie.
A.