Dwa tygodnie temu naprzeciwko mnie wprowadził się nowy sąsiad. Na oko około 40-tki, wytatuowany, wygląda trochę jak spod ciemnej gwiazdy. Widziałam go na korytarzu kilka razy, jak się wprowadzał. Wnosił do mieszkania meble i jakieś kartony. Grzecznościowo mówiliśmy sobie „dzień dobry” i tyle.
Zobacz także:Jesteśmy razem 4 lata, a on nadal nie chce ze mną mieszkać
Ostatnio zapukał do mnie, żeby pożyczyć tłuczek do kotletów. Pożyczyłam i od tego się zaczęło. W ramach podziękowania zaprosił mnie do siebie na kawę. Odmówiłam. Potem tę propozycję składał jeszcze kilka razy. Kiedy wychodzę z domu, on też w tym czasie wychodzi ze swojego mieszkania. Tak jakby na mnie czekał. Mówi „cześć” i udaje, że przypadkowo wyszliśmy na korytarz w tym samym momencie. Zaczęłam się go bać, bo nie chcę mieć takiego adoratora. Nie życzę sobie, żeby podglądał mnie przez wizjer i dążył do przypadkowych spotkań.
Mieszkam sama i się go obawiam. Chcę, żeby dał mi spokój. Co zrobić?
Ewa