W piątek miałam urodziny. Zaprosiłam rodzinę na obiad. Przyjechali moi rodzice, teściowie i brat męża z żoną. Chciałam wszystkich ugościć. Zrobiłam obiad, deser, zresztą to już się zrobiła taka coroczna tradycja u nas w domu.
Pierwsi przyjechali teściowie. Złożyli mi życzenia i wręczyli torbę, w której była kawa. Wiem, że prezenty są najmniej ważne, ale zrobiło mi się przykro z jednego powodu. Druga synowa na swoje urodziny zawsze dostaje od nich bardzo drogie rzeczy. Markowe torebki, luksusową biżuterię, a nawet obrazy. Ceny tych prezentów to nawet kilka tysięcy złotych. Ja albo dostaję tylko życzenia (tak było w zeszłym roku), albo kawę.
Zobacz także: Nie stać mnie na nianię
Nie wiem, czym jest spowodowana ta nierówność w traktowaniu, ale bardzo mnie ona boli. Nigdy nie miałam żadnego konfliktu z teściami, z moim mężem układa nam się bardzo dobrze. Jego rodzice zawsze też gorzej traktowali niż jego brata, choć nigdy nie sprawiał im kłopotów. Tamten zachowuje się jak król, z żoną mieli taki kryzys, że omal się nie rozwiedli. U nas jest zawsze kulturalnie, spokojnie. Kochamy się. A mimo to tamci są lepiej traktowani.
Nie chodzi o to, że ja chcę dostawać markowe torebki. Mnie one nie są potrzebne do szczęścia, bo mam kochającą rodzinę. Po prostu jest to dla mnie bolesne, że ja nie zrobiłam teściom nic złego i zawsze zwracam się do nich z szacunkiem, a oni przy każdej możliwej okazji podkreślają, że bardziej zależy im na relacji z tą drugą synową, która jest dla nich opryskliwa.
Marlena