Mam dwadzieścia sześć lat. Wszyscy moi znajomi romansują w najlepsze. Wciąż opowiadają mi o swoich wspaniałych randkach i szalonych upojnych nocach. Żyją ekscytująco. Dziwnie się czuję z ich opowieściami. Zazdroszczę im, bo nigdy nie doświadczyłam podobnych rzeczy i wiem już na sto procent, że nie doświadczę. Sfera erotyczna po prostu mogłaby dla mnie nie istnieć. Jestem aseksualna...
Zobacz także: Straciłam zaufanie do przyjaciół. Dowiedziałam się, że ciągle mnie obgadują...
Z każdym rokiem jestem tym coraz bardziej załamana. Odczuwam dużą potrzebę bliskości. Chciałabym mieć kogoś u swojego boku, dzielić z kimś życie i marzenia. Przestałam się już jednak karmić mrzonkami, że jakikolwiek mężczyzna będzie w stanie zaakceptować związek bez zbliżeń...
Jestem atrakcyjna, mam spore powodzenie. Rodzina i znajomi ciągle chcą mnie z kimś swatać. Są wręcz nachalni. Rodzice przy każdej możliwej okazji przytaczają, że za kilka lat chcieliby bawić wnuka... Nie ustają w wynajdywaniu mi kolejnych randkowych propozycji. Gdy zdecydowałam się zwierzyć im, jak i moim przyjaciółkom, jak to naprawdę ze mną jest, zaczęli mówić, że prostu nie trafiłam jeszcze na właściwego partnera, który mógłby zawrócić mi w głowie. Koleżanki też mi nie dowierzają. Opowiadają ciągle, że przesadzam i że świetny seks wyleczyłby mnie z tej dziwnej przypadłości.
Zupełnie nie docierają do nich moje słowa. Nie odczuwam pociągu seksualnego, nawet jeśli jestem w towarzystwie najbardziej przystojnego i pełnego magnetyzmu mężczyzny. Mógłby być mistrzem flirtu i miłosnych gier, a ja pozostaję obojętna...
C.
Zobacz także: Mój najlepszy przyjaciel zerwał ze mną kontakt, gdy odrzuciłam jego zaloty