Pochodzę z rodziny, w której od kiedy tylko pamiętam, brakowało pieniędzy. Ojciec opuścił nas, kiedy miałam trzy lata, moja siostra dziewięć. Miał wielkie długi, uciekł z kraju i zostawił mamę bez słowa. Zapadł się pod ziemię. Groszowe alimenty zaczął płacić dopiero kilka lat później. Pensja mamy wystarczała nam tylko na podstawowe, najpilniejsze rzeczy.
Nigdy nie kaprysiłam, nie robiłam scen w sklepach jak inne dzieci. Od zawsze rozumiałam, że w domu się nie przelewa. Czasem było mi z tym ciężko, zwłaszcza w szkole, gdzie zawsze miałam najbrzydsze, najbardziej zniszczone rzeczy i gdzie często jako jedyna nie mogłam uczestniczyć w wycieczkach.
Zobacz także: Czy jest szansa, że on jeszcze zmieni swoje postępowanie?
Gdy na studiach zaczęłam pracować i w końcu miałam regularne przypływy gotówki, poczułam się niezwykle. Długo nie mogłam uwierzyć w to, że nie muszę sobie niczego odmawiać. Byłam w ekstazie. Mogę kupować, co tylko wpadnie mi w oko. Jeść to, na co mam ochotę. Wychodzić ze znajomymi na miasto. Wyjeżdżać.
Po licencjacie zrobiłam sobie rok przerwy i wyjechałam do pracy do Londynu. Studiowałam filologię angielską, dobrze znałam język. Napiwki, jakie dostawałam w restauracji każdego dnia, były dla mnie wtedy niewyobrażalnymi sumami. To właśnie wtedy zaczęły się moje problemy z zakupoholizmem.
Po roku spędzonym w Anglii pomimo świetnych zarobków nic nie zaoszczędziłam. Wydawałam każdy zarobiony grosz. Czułam, że po latach biedowania należy mi się to, jak mało komu. Wciąż kupowałam nowe sukienki, buty, ekskluzywne perfumy i kosmetyki. Po powrocie na studia mój zakupowy szał się nie skończył, chociaż przypływy gotówki były już znacznie mniejsze.
Dobrze zarabiam, ale wciąż się zadłużam. Nie mogę przestać kupować ubrań, kosmetyków i luksusowych rzeczy do domu, przez co czasem nie dojadam. Z każdym miesiącem jest coraz gorzej. Kupuję coraz droższe rzeczy, z których tak naprawdę wcale się nie cieszę. Często nawet ich nie rozpakowuję... Zalegają tylko w sypialni na podłodze. Moment, w którym nakręcam się na coś i to sobie sprawiam, uważam za najwspanialszy w ciągu dnia. Nic mnie tak nie relaksuje i nie daje aż takiego kopa.
Wiem, że to tylko ułuda i że mam wielki problem, ale nie potrafię sobie z nim poradzić. Odsuwam się przez to od ludzi... Wstydzę się swojego zakupoholizmu. Nie jestem w stanie o nim rozmawiać nawet z najbliższymi przyjaciółmi, czy z rodziną. Moje życie zupełnie wymknęło mi się spod kontroli.
I.
Zobacz także: Prowadzę podwójne życie. Nie potrafię z tym skończyć