Od dzieciństwa czuję się jak marionetka w rękach innych ludzi. Wydaje mi się, że to kwestia wychowania. Gdy wspominam mój dom rodzinny, wydaje mi się toksyczny i dziwny. Rodzice dbali o mnie i o brata, ale ich poglądów nie można uznać za normalne...
Zobacz także: Czy on się przestraszy, że w tym wieku jestem dziewicą?
Od kiedy pamiętam, rodzice wpajali mi, że muszę być dla wszystkich bardzo miła i grzeczna nawet wtedy, kiedy nie zachowują się wobec mnie w porządku. Zawsze miałam wszystkim ustępować, w żadnym razie nie wchodzić w jakiekolwiek konflikty, a swoim zachowaniem być dla każdego przykładem. Jeśli bardzo czegoś chciałam, a ktoś mi to odbierał, miałam zachowywać spokój i oddać swoją kolejkę, czy daną rzecz. Idealna dziewczynka - cichutka, milutka i ustępliwa, robiąca wszystko, co się jej nakaże. Mój brat został wychowany zupełnie inaczej. Bardzo mu tego zazdroszczę. W przeciwieństwie do mnie miał czuć się kimś wyjątkowym, zawsze walczyć o swoje i nie pozwalać na to, aby ktokolwiek umniejszał jego osobę.
Wychowanie pokutuje do dziś. Mam dwadzieścia siedem lat i w głębi ducha nadal jestem tą samą zahukaną dziewczynką. Nie potrafię być asertywna. Przeszkadza mi to zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym...
Wszyscy ciągle wchodzą mi na głowę. Wiedzą doskonale, że mogą sobie aa to pozwolić. Miła uczynna Ewelina bez najmniejszego sprzeciwu na pewno dopnie do końca ich projekt, posiedzi po godzinach w pracy mimo że to piątek, pomoże przy dzieciach, odmówi sobie lampek wina podczas kolacji i wszystkich odwiezie do domu.
Moje związki też wyglądają podobnie. Zawsze czuję się wykorzystywana. Mężczyźni mną manipulują. Przez nich robię rzeczy, na jakie nie mam ochoty i jakich potem żałuję. Prędzej, czy później porzucają mnie dla kobiet o trudnych, ale dużych temperamentach. Partner, z którym spędziłam ostatnie dwa lata życia w jednej z kłótni zarzucił mi, że wciąż zachowuję się jak śnięta ryba i doprowadza go to do szału.
Zawsze, gdy chcę stanowczym głosem powiedzieć albo wykrzyczeć „nie!”, coś mnie blokuje. Nie potrafię odmówić, zaprzeczyć i zamanifestować swojej woli. Potem przeżywam to, żałując że znów się tak zachowałam. To błędne koło, z którego nie potrafię wyjść...
Ewelina
Zobacz także: Znów przegrywam walkę z anoreksją. Marzę o normalnym życiu...