Moje życie nie potoczyło się tak, jak marzyłam. Przez całe dzieciństwo i wiek nastoletni marzyłam, żeby zostać lekarzem. Jako dziecko nie bawiłam się w dom, czy w sklep, ale ustawiałam misie i lalki jeden obok drugiego, odwzorowując poczekalnię w przychodni, a obok gabinet zabiegowy.
Niestety pomimo powołania i niezliczonych godzin, jakie spędzałam nad książkami, nie dostałam się na upragnioną medycynę. Próbowałam kilkakrotnie, ale za każdym razem mi nie wychodziło. W międzyczasie studiowałam chemię. Moi rodzice byli tak zawiedzeni, że na jakiś czas przestali się do mnie odzywać. Wszystkim od lat opowiadali, jak wspaniałym chirurgiem, czy kardiologiem będę... Byłam załamana.
Zobacz także: Pechowe perły i śmiertelny opal. Wszystko o biżuteryjnych przesądach
Pójście na medycynę nie udało się tylko mi. Wszyscy przyjaciele z liceum bez problemu się na nią dostali, skończyli studia ze świetnymi wynikami i doskonale radzą sobie w lekarskim świecie. Kilku z nich zostało naukowcami. Odnoszą wielkie sukcesy, pracują w prestiżowych placówkach poza Polską. Robią to, czym ja chciałam się zajmować.
Darzę ich sympatią, ale od dawna odmawiam spotkań... Czuję się od nich gorsza, jak życiowy nieudacznik. Nie znoszę spotykać dawnych znajomych i odpowiadać na pytanie: „co słychać?”.
U mnie nie słychać nic dobrego... Przez długi czas chorowałam na depresję. W końcu nie skończyłam chemii. Został mi zaledwie rok, ale coś się we mnie złamało... Nie radziłam sobie dobrze ze sobą, jak i z nauką, zaczęłam potem studiować zaocznie bibliotekoznawstwo. Mam nudną, fatalnie płatną pracę w bibliotece, której bardzo nie lubię. Chciałabym zmienić swoje życie, ale nie wiem jak i czy w ogóle mam na to siłę...
Z.
Zobacz także: Moja matka na siłę się odmładza. Wygląda coraz bardziej karykaturalnie...