Od kilku lat marzę o dziecku. Niestety okazało się, że jestem bezpłodna. In vitro kilkakrotnie nie zadziałało... Nie rozpaczam, już dawno się z tym pogodziłam, chociaż nie było to łatwe. Nadal nie chcę jednak zrezygnować z chęci posiadania dziecka.
Jesteśmy z Markiem szczęśliwą parą, ale nasz dom wydaje mi się czasem dziwnie pusty. Sama pochodzę z wielodzietnej rodziny. Mam troje rodzeństwa i przywykłam do domowego, pełnego ciepła gwaru. Chciałabym zaadoptować dziecko. Myślę, że cieszyłabym się z adopcji tak samo, jak z urodzenia własnego potomstwa. To, że mogłabym odmienić czyjeś dotychczas bardzo smutne życie, dużo dla mnie znaczy. Niestety mój mąż nawet nie chce o tym słyszeć.
Zobacz także: Urlop w domu też może być fantastyczny! Doradzamy, jak spędzać czas, by maksymalnie się zrelaksować
Mam bardzo silny instynkt macierzyński. Wiem, że pokochałabym całym sercem każde dziecko, którym miałabym okazję się zajmować. Nie boję się więc adopcji. Mojego męża przeraża taka wizja. Wciąż powtarza uparcie, że nie może sobie wyobrazić, jak obce dziecko wprowadza się do naszego domu. Mówi, że nie będzie w stanie dać mu tyle uczucia i uwagi, na jakie zasługuje. Boi się, że będzie beznadziejnym ojcem.
Tłumaczę mu, że na wszystko potrzeba czasu. Nie musi nauczyć się być idealnym opiekunem w krótką chwilę. Potem jego uczucia do zaadoptowanego dziecka na pewno się zmienią. Sprawa wygląda przecież inaczej, kiedy dyskutuje się o suchych faktach, a inaczej, jeśli przytula cię spragniony miłości i uwagi maluch.
Jestem w stu procentach zdecydowana. Nie wiem tylko, jak przekonać do tego Marka...
Agnieszka
Zobacz także: Samotność kobiety alfa. Dlaczego mężczyźni aż tak obawiają się silnych kobiet sukcesu?