Moja matka w tym roku skończyła pięćdziesiąt lat. Przeżywa swoją drugą młodość - dwa lata temu rozwiodła się z moim ojcem i od pół roku jest związana z młodszym o kilka lat bardzo atrakcyjnym mężczyzną. Bardzo się cieszę, że układa sobie życie i że jest szczęśliwa. Jest zakochana jak nastolatka. Problem w tym, że zaczęła na siłę się odmładzać i wygląda coraz bardziej karykaturalnie...
Zobacz także: Przez moje kompleksy unikam zbliżeń z partnerem...
Moja matka była piękną kobietą. Od zawsze miała wielkie powodzenie u mężczyzn. Szczupła świetnie wymodelowana figura, delikatne klasyczne rysy twarzy, duże niebieskie oczy i wspaniałe bujne blond włosy zwracały uwagę wszystkich. Ludzie zaczepiali ją na ulicy i mówili, że wygląda jak Izabella Scorupco. Nadal byłaby piękna pomimo upływu lat, gdyby nie zaczęła zbytnio ingerować w swój wygląd.
Niedawno powiększyła sobie usta, które wyglądają obecnie jak przysłowiowy niegustowny dziubek z dowcipów. Zaczęła wydłużać i zagęszczać sobie rzęsy, przez co straciła swój elegancki wygląd - to naprawdę nie dodaje jej uroku. Wygląda kiczowato, jak podstarzała Barbie. Zaczęła też z ekscytacją opowiadać o powiększeniu biustu. To będzie już katastrofa, bo jej naturalny i tak jest bardzo duży. Do tego dochodzi jej sposób ubierania się, coraz bardziej wyzywający... Mam dwadzieścia dwa lata i nigdy nie założyłabym tak krótkiej spódniczki jak ona.
Zamiast dodać urody, odebrała sobie, to co było w niej wspaniałe i zmysłowe - naturalną kobiecość. Wygląda naprawdę okropnie. Wszystko to zmierza w bardzo złym kierunku. Kiedyś nie podobały się jej takie urodowe standardy. Mam wrażenie, że robi to wszystko, żeby zatrzymać przy sobie tego mężczyznę... Próbuję jej tłumaczyć, że w poprzednim wcieleniu wyglądała znacznie lepiej, ale nic do niej nie dociera.
Kamila
Zobacz także: Jestem kleptomanką. Wyszło to na jaw w pracy...