Z Marcinem tworzymy świetną parę już od dwóch lat. Jeszcze z nikim tak świetnie się nie dogadywałam. To partner, o jakim od lat marzyłam - jest jednocześnie moim najwspanialszym przyjacielem. Nasz związek nie rozkwita jednak tak, jak powinien przez moje kompleksy...
Zobacz także: Jestem kleptomanką. Wyszło to na jaw w pracy...
Problemy z samoakceptacją zaczęły się, gdy miałam czternaście lat. Byłam najwyższą dziewczyną w klasie, a do tego miałam najpełniejsze kształty. Koleżanki były bardzo szczupłe i drobne, miały wąskie biodra, idealnie płaskie brzuchy. Nie byłam gruba, ale mój biust był obfity, biodra szerokie.
Czułam się przy innych gorsza, o wiele mniej atrakcyjna. Nie znosiłam tego, jak wyglądałam. Wstydziłam przebierać się przy wszystkich na lekcjach wuefu. Nie chciałam nikomu pokazywać moich niedoskonałości. Przeglądałam kobiece magazyny i płakałam. Też chciałam być bardzo smukła.
To wtedy zaczęłam chorować na anoreksję. W krótkim czasie schudłam ponad dwadzieścia kilo. Mimo wszystko wcale nie poczułam się lepiej. Wpadłam w pułapkę swojego umysłu. Byłam chuda jak patyk, ale w lustrzanym odbiciu nadal widziałam za grube uda i za duży biust. Mój koszmar trwał dwa lata. Pomogła mi terapia i szczęśliwie wyszłam z anoreksji.
Kłopot jednak nie zniknął. Minęły lata, a ja nadal mam problem ze swoim wyglądem. Nadal się wstydzę. Bardzo komplikuje to mój związek. Marcin jest czuły i romantyczny, ma duży apetyt seksualny. Jego spontaniczność mi przeszkadza... Do tego, że mam uprawiać seks, muszę się najpierw psychicznie przygotować. Inaczej jestem zestresowana, sztywna... Zawsze zakładam do niego zmysłowe koszulki, nie znoszę pokazywać się nago... Światło musi być zgaszone...
Wciąż unikam więc zbliżeń. Marcin ostatnio się przez to na mnie obraził. Powiedział z wyrzutem, że najwyraźniej mnie nie pociąga. Boję się, że przez swoje kompleksy zrujnuję mój związek.
A.
Zobacz także: Moja córka ma już kilka miesięcy, a ja nadal nie potrafię jej pokochać