Pół roku temu Maciek zakończył nasz związek. Byliśmy ze sobą bardzo długo, bo cztery lata. Decyzja o jego odejściu nie była dla mnie łatwa, tym bardziej, że powód brzmiał: „już nic do ciebie nie czuję”. Ja kochałam go wtedy bardzo i cierpiałam.
Czas leczy jednak rany. Może od rozstania nie minęło jeszcze zbyt wiele czasu, ale otrząsnęłam się i postanowiłam iść dalej. Przez minione pół roku ani razu nie mieliśmy ze sobą kontaktu, ale rozstawaliśmy się raczej w dobrej atmosferze. Mam na myśli to, że bez wyzwisk, awantur, błagań, żeby zmienił zdanie. Wyprowadziłam się i nie napisałam, ani nie zadzwoniłam do niego ani razu. On zresztą do mnie również.
Zobacz także: Ograniczyłam kontakt z koleżankami, które mają dzieci
Często wyobrażałam sobie, jak by to było spotkać go na ulicy przypadkiem i o czym byśmy wtedy rozmawiali albo jak zachowywali względem siebie. Teraz już wiem. W weekend minęłam go na ulicy. On szedł z kolegą, ja też byłam z kolegą. Spojrzał mi w oczy i… bez słowa poszedł dalej. Nawet prostego „cześć” nie powiedział. Byłam tak zszokowana jego ignorancją, że też nic nie zrobiłam.
Dziwne uczucie. Kiedyś tyle nas łączyło. Teraz jesteśmy jak obcy dla siebie ludzie.
Macie może jakiś pomysł, czemu tak się zachował? Cztery lata razem, a teraz nawet bez przywitania. Przecież nie zrobiłam mu żadnej krzywdy. Bardziej on mnie.
Kasia