Wczoraj kolejny raz uświadomiłam sobie, że jestem sama dla siebie największym wrogiem. Czasem myślę na swój temat tak przykre rzeczy, że to aż nieprawdopodobne. Nigdy nie odważyłabym się ich wytknąć drugiemu człowiekowi, a sobie wytykam wszystko. Każdy błąd, każdą niedoskonałość. Ciągle mi się wydaje, że powinnam być inna, lepsza, bardziej interesująca, atrakcyjniejsza.
Gdyby ktoś popatrzył na mnie z boku, zobaczyłby normalną kobietę. Przyjaciele mówią mi, że jestem ładna, dobra, mądra, odnoszę sukcesy zawodowe. A ja siebie kompletnie tak nie postrzegam. Wiem, że takim myśleniem robię sobie wielką krzywdę.
Zobacz także: Mój pierwszy raz był koszmarny
Moje niskie poczucie własnej wartości nie wzięło się z domu rodzinnego, bo rodzice zawsze byli dla mnie wsparciem. Pewność siebie zniknęła później, w dorosłym życiu, po trzech nieudanych związkach. Rozum mówi mi, że rozpad tych relacji to nie była tylko moja wina, ale w głębi serca obwiniam głównie siebie. Bo nie byłam wystarczająco piękna, zabawna, interesująca. I tu paradoks, bo wiem, że poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości nie powinno brać się od drugiego człowieka, tylko od nas samych. A jednak sama sobie nie potrafię go dać.
Ciekawi mnie, czy Wy też bywacie dla siebie tak bardzo surowe? Ja bardzo chciałabym nauczyć się myśleć o sobie dobrze. Po prostu siebie polubić.
L.