Jestem 32-letnią singielką. Dla społeczeństwa starą panną, której nikt nie chciał. Inaczej traktuje się wdowy czy rozwódki. One też są same, ale przynajmniej brały ślub. Ja nigdy obrączki nie miałam na palcu, więc dla wielu automatycznie jestem przegrana.
Staram się sobie tłumaczyć, że nic nikomu nie muszę udowadniać. To moje życie i nie potrzebuję aktu małżeństwa, żeby czuć się wartościowo. Każde spotkanie rodzinne i komentarze starych ciotek wyprowadzają mnie jednak z równowagi. „Kiedy znajdziesz sobie męża?”. „Młodsza się nie robisz”. „Czemu nikt cię nie chce?”. Przykro się tego słucha.
Zobacz także: Mój pierwszy raz był koszmarny
U ginekologa to samo. Na każdym kontrolnym badaniu słyszę, żebym brała się za robienie dzieci. Serio? Przecież trzeba je mieć z kim „robić”. Poza tym nie każda kobieta musi być matką i ja absolutnie nie mam na to parcia, a przynajmniej nie do czasu, kiedy przy facecie poczuję się naprawdę bezpiecznie. Przy żadnym z moich eks jednak tego pragnienia i stabilizacji nie poczułam.
Jak sobie radzicie z takimi głupimi komentarzami, dziewczyny? ‘
J.