Zawsze sobie obiecuję, że to już ostatni raz. Więcej nie dam się wykorzystać, nie wykonam za kogoś pracy, nie dam się namówić na coś, na co kompletnie nie mam ochoty. A potem wychodzi jak zwykle. Przytakuję, zgadzam się, moje potrzeby spycham na bok.
Sytuacja z wczoraj. Koleżanki z działu handlowego zleciły mi zrobienie prezentacji dla klienta, chociaż to należy do ich obowiązków. Ja już byłam zawalona innymi rzeczami, ale prosiły, prosiły i wyprosiły. Argumentowały to tym, że jestem w tym najlepsza i że jak ja zrobię prezentację to klient będzie nasz. Zgodziłam się, choć wiedziałam, że będę przez to siedzieć do nocy.
Zobacz także: Kiedy powiedzieć mu o tym, że mam dziecko?
Tak samo jest w życiu prywatnym. Przyjaciółka chce godzinami chodzić po sklepach, a ja tego nie cierpię. Mimo to zawsze spędzamy czas, tak jak ona lubi. Dzwoni do mnie czasem w niezbyt dogodnej chwili, ale mimo to jej nie spławiam, tylko rozmawiamy przez dłuższy czas.
Wiem, że brak asertywności to mój problem. Nie wiem, z czego to wynika. Boję się chyba, że jak odmówię, to nie będę tak lubiana. Poza tym miło usłyszeć „dziękuję” za przysługi, które robię. Chcę jednak nauczyć się stawiania pewnych granic, żeby po prostu żyło mi się lepiej. Dam radę sama czy to raczej sprawa na terapię?
Magda