W czasie pandemii mocno zmieniłam swoje codzienne nawyki. Przestałam jeść mięso, kupować wodę w plastikowych butelkach, a ubrania kupuję już wyłącznie w lumpeksach. Po co przepłacać w sieciówkach, skoro rzeczy stamtąd można znaleźć w second-handzie za grosze? W dodatku korzystam z rzeczy z drugiej ręki, więc jest to dobre, ekologiczne rozwiązanie.
Zobacz także: Przyjaciółka zasypuje mnie zdjęciami swojego dziecka
W moim ulubionym lumpeksie można znaleźć nie tylko ubrania, ale też zabawki dla dzieci. Moja znajoma zaprosiła mnie ostatnio na urodziny synka, więc pomyślałam, że kupię dla niego prezent właśnie tam. Wybrałam kilka koszulek, spodenki, a do tego klocki i wóz strażacki. Wszystko w domu wyprałam, umyłam, zdezynfekowałam i pięknie zapakowałam.
Ubrania nie miały znanych metek, a zabawki fabrycznych opakowań, więc koleżanka zaczęła pytać, gdzie kupiłam te rzeczy. Powiedziałam, że w moim ukochanym second-handzie. Jej mina mówiła wszystko. Była zła, że nie poszłam do znanej sieciówki i nie wydałam fortuny na rzeczy dla jej synka. Spotkanie przebiegło w niezręcznej atmosferze i jestem pewna, że moje prezenty wylądowały w koszu na śmieci, jak tylko wyszłam.
Naprawdę popełniłam jakiś straszny nietakt?
Martyna