W firmie niedawno robiliśmy rekrutację na nową osobę do mojego działu. Etapy rekrutacji były trzy, ale ja się pojawiłam dopiero na ostatnim, kiedy zostało już tylko czterech kandydatów. Wszyscy robili dobre wrażenie, ale ostatecznie razem z działem HR podjęliśmy decyzję o zatrudnieniu Piotrka. Ma 26 lat, ale zdobył już doświadczenie w naszej branży i mówi płynnie po angielsku. To przesądziło.
Od początku bardzo dobrze się z nim dogadywałam. Wydaje mi się, że jestem dobrym szefem, to znaczy nie staram się wzbudzać grozy u moich pracowników. Jestem pomocna, wyrozumiała, ale też wymagająca. Pomagałam się wdrożyć Piotrkowi w nowe zadania, a on bardzo dobrze sobie z nimi radził.
Zobacz także: Martwię się, że moja córka jest za wysoka
Ostatnio nasze relacje wyglądają jednak dosyć niepokojąco. Piotrek zaczął mnie podrywać, mimo że jestem 10 lat starsza i w dodatku jestem jego przełożoną. Podryw nie jest oczywiście nachalny czy grubiański, wszystko się dzieje subtelnie. Widzę, jak na mnie patrzy. Zdarza mu się mówić, że pięknie pachnę. Dopytuje się o moje życie osobiste.
To uroczy chłopak, ale mimo wszystko jestem jego szefową i chcę, żeby nasze relacje pozostały wyłącznie służbowe. Staram się ucinać jego komplementy i zachowywać profesjonalnie, ale on stopniowo przesuwa granicę. Jest bardzo dobrym pracownikiem, dlatego nie będę na niego nigdzie donosić. Rozmowa z nim sam na sam też może być niezręczna, bo on wszystkiego się wyprze, a ja wyjdę na idiotkę, która sobie coś ubzdurała.
Właściwie to nie wiem, czy jest dobre wyjście z tej sytuacji. Chcę, żeby traktował mnie jak szefa, a nie kobietę, którą można poderwać.
K.