Pół roku temu moje życie wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Mieszkałam z dwoma koleżankami, zaczynałam nową pracę i cierpiałam po rozstaniu z facetem, z którym byłam przez półtora roku. Andrzeja poznałam w pubie, w którym pracowałam. Przegadaliśmy z przerwami na obsługę innych klientów kilka godzin. Na koniec wymieniliśmy się zaproszeniami na Facebooku. Napisał do mnie jeszcze tej samej nocy i zaczęliśmy do siebie regularnie pisać. Potem często widywałam go w pubie, bo zawsze pytał, kiedy mam zmiany.
Podobał mi się, dobrze nam się gadało. Wydawał się ciekawym facetem. Kilka razy poszliśmy do łóżka. Zabezpieczaliśmy się, ale i tak zaszłam w ciążę. Rozpacz, strach, niedowierzanie. Wszystko naraz. Od razu mu powiedziałam, bo uznałam, że to również jego odpowiedzialność.
Polecamy także: Irytuje mnie ekspedientka z osiedlowego sklepu
Ku mojemu zdziwieniu ucieszył się. Zaproponował, żebym wprowadziła się do niego. Uznałam, że mieszkanie z ojcem dziecka to rozsądne posunięcie i że nie mogę dalej mieszkać z koleżankami (moi rodzice są zagranicą i nie utrzymujemy ze sobą kontaktu). Na początku nie było źle, ale ciąża zaczęła mi się dawać we znaki. Było mi ciężko cokolwiek robić, dużo wymiotowałam, o pracy w pubie nie mogło być mowy. Ustaliliśmy z Andrzejem, że rzucę pracę i że on się nami zajmie.
Andrzej zarabia, ale znamy się przecież krótko. To dziwne być na utrzymaniu człowieka, o którego istnieniu pół roku temu nawet nie miałam pojęcia. Jesteśmy w jego mieszkaniu, korzystam z jego pieniędzy, a za cztery miesiące urodzę jego dziecko. To dla mnie abstrakcja. Zwłaszcza że coraz bardziej widzę, jak niewiele mamy ze sobą wspólnego. On tylko by grał, oglądał telewizję lub bywał w pubie. Nie przestał tam chodzić od kiedy jestem w ciąży. Nie jesteśmy w sobie zakochani, a przynajmniej ja nie jestem. Po prostu będziemy mieli razem dziecko.
Czuję się jak w pułapce. Czuję, że to nie jest dla mnie odpowiedni facet, choć doceniam to, że nie uciekł na wieść o dziecku i że zaopiekował się mną. Myślałam, że uczucia pojawią się między nami stopniowo, ale nic takiego się nie dzieje. Po prostu udajemy rodzinę.
Nie widzę teraz dla siebie dobrego wyjścia. Przecież nie wrócę do mieszkania z koleżankami, bo lada moment urodzi się dziecko. W najbliższym czasie nie będę też mogła podjąć pracy. Ciąża jest dla mnie powodem do radości, ale czuję, że to nie ten moment i nie ten facet. Gdyby nie wpadka to pewnie już dawno byśmy o sobie z Andrzejem zapomnieli.
Justyna