Od kilku miesięcy ja i mój partner prowadzimy zupełnie inny tryb życia. On pracuje nocami, w ciągu dnia śpi. Czasem ma też pracujące weekendy. Ja pracuję od 9 do 17, soboty i niedziele zawsze mam wolne.
Gdybyśmy nie mieszkali razem, praktycznie byśmy się nie widywali. Ale co z tego, że się widzimy codziennie, jak praktycznie ze sobą nie przebywamy. On wraca z nocki i kładzie się spać. Ja w tym czasie szykuję się do swojej pracy. Często pracuję w biurze, ale czasem mam pracę zdalną. Wtedy muszę cały dzień być cicho, żeby partner się nie przebudził. Chodzę na paluszkach, nie mogę włączyć telewizji, nie mogę stukać garnkami w kuchni, bo go to wybudza.
Nocami z kolei czuję się samotna. On wtedy pracuje, a ja sama jem kolację, coś oglądam, potem kładę się do pustego łóżka. Nawet w weekendy sobie nie możemy tego odbić, bo co drugi ma pracujący.
Polecamy także: Irytuje mnie ekspedientka z osiedlowego sklepu
Przed pandemią partner pracował w innym miejscu i pracowaliśmy o podobnych godzinach. W jego firmie były jednak zwolnienia. Potem ciężko było coś znaleźć i przechodził od firmy do firmy. Teraz jest zadowolony z wynagrodzenia, z warunków oczywiście mniej, ale chyba nie przeszkadzają mu tak, jak mnie. Ja czuję, że my się teraz w tym związku mijamy.
Nie wiem, czemu to piszę. Chciałam się wyżalić i może zapytać, czy są tu osoby, u których związek wygląda podobnie. Da się podtrzymywać iskrę, jak brakuje tego wspólnie spędzonego czasu?
Ewa