Jestem po paskudnym rozstaniu, które mocno odchorowałam. Przez dłuższy czas nie miałam ochoty wchodzić w nowe związki i poznawać nowych facetów. Dałam sobie czas tylko dla siebie. Ostatnio poczułam jednak, że chcę spróbować się na kogoś znowu otworzyć. Spróbować zaufać.
Znajomi stwierdzili, że mają dla mnie idealnego chłopaka. On mieszkał do tej pory na południu Polski, a ostatnio przeprowadził się do Warszawy, bo tutaj znalazł pracę. On też jest po przejściach. Z wyglądu nie moja bajka, ale nie mogę powiedzieć, że mi się nie spodobał. Ma coś w sobie, a już na pewno zyskuje przy rozmowie.
Zobacz także: Mama mojego chłopaka ciągle mnie straszy wojną
Jemu moje zdjęcie się spodobało, więc napisał do mnie i zaprosił na kawę. Umówiliśmy się i było naprawdę bardzo fajnie. Czułam się, jakbyśmy się znali od lat. Było swobodnie, wesoło, nie było krępującego milczenia. Odniosłam wrażenie, że mu się spodobałam, bo powiedział, że koniecznie musimy to powtórzyć. Zgodziłam się.
Od tamtej pory minął miesiąc. W tym czasie napisaliśmy do siebie zaledwie kilka wiadomości, takich ogólnikowych. O pracy, o wojnie, o zdrowiu. Nic nadzwyczajnego, a już na pewno nic, co zakrawałoby choć trochę o flirt. Nie pojawiła się też z jego strony propozycja spotkania w konkretnym terminie.
Nie rozpaczam z tego powodu, bo widziałam go tylko raz w życiu. Nie zakochałam się, ani nie nastawiłam na romans czy związek stulecia, ale tak po kobiecemu zastanawiam się, o co mogło chodzić. Wiem już, że nic z tego nie będzie i zacznę po prostu randkować z innymi chłopakami aż trafię na takiego, który będzie odpowiedni, ale może Wy macie pomysł, czemu facet najpierw daje do zrozumienia, że wszystko jest OK. i że chce kontynuacji znajomości, a potem nie przejawia inicjatywy?
Karo