Nigdy nie wierzyłam w przyjaźń damsko-męską i moja relacja z P. jest na to najlepszym dowodem. Na początku był niby tylko moim kolegą, później nazywałam go przyjacielem, ale wreszcie zapragnęłam czegoś więcej.
Zobacz również: Dość niepewności: 5 sygnałów, że on się zauroczył i NA PEWNO chce Cię zdobyć
Moim zdaniem tego nie da się uniknąć, kiedy dwie osoby są sobie tak bliskie. Z nikim nie rozmawia mi się równie dobrze, jestem w stanie powierzyć mu największe sekrety i nigdy mnie nie zawiódł. Myślę, że to działa w dwie strony.
Problem w tym, że nie umiem się do tego przyznać i to trwa już kilka lat.
Mniej więcej od 2015 roku zbieram w sobie odwagę, żeby mu o wszystkim powiedzieć, ale on wcale mi tego nie ułatwia. Traktuje mnie prawie jak siostrę, zwierza się i przedstawia kolejne dziewczyny. A ja czekam tylko, kiedy znowu będzie sam.
Nie mogę patrzeć na to, jak próbuje ułożyć sobie życie z kimś innym. To ja powinnam być na jej miejscu, ale z każdym rokiem coraz trudniej mi o tym mówić. Siedzę z założonymi rękami i czekam, aż to on zrobi pierwszy krok.
Być może nigdy się nie doczekam i on faktycznie niczego do mnie nie czuje. Ale równie prawdopodobne jest to, że bije się z myślami tak samo jak ja. Ta niepewność mnie powoli wykańcza. Chciałabym, żeby to było prostsze.
Chce mi się płakać, kiedy nazywa mnie swoją koleżanką.
Agata