Na pewno nie będę wyjątkiem, jak powiem, że codziennie włączam telewizor z bijącym sercem. Zastanawiam się, jaka jest sytuacja w Ukrainie, czy ludzie nadal tam walczą, czy Unia i NATO podejmują kolejne kroki, żeby powstrzymać tę wojnę. Wszystkie moje problemy sprzed 24 lutego wydają mi się teraz absurdalnie błahe. Zastanawiam się, jak wcześniej mogłam przejmować się różnymi głupotami w obliczu tego, co dzieje się teraz za naszą wschodnią granicą.
Zobacz także: Czy macie wśród znajomych osoby, które nie chcą pomagać Ukraińcom?
Przez pierwsze dni lęk był we mnie tak duży, że zamierałam na każdy dźwięk samolotu za oknem. Budziłam się w nocy zlana potem, śniły mi się koszmary. Wszystkie moje myśli krążyły wokół wojny. Ciągłe oglądanie telewizji i czytanie wiadomości z frontu nie pomagało. W końcu doszłam do wniosku, że pomoże mi jedynie działanie. Zaangażowałam się w zbiórki i protesty, nieco się uspokoiłam i ochłonęłam.
Kiedy już było ze mną psychicznie lepiej, uaktywniła się mama mojego chłopaka. Często do mnie dzwoni i straszy mnie wojną. Mówi, że muszę szybko wyrobić sobie paszport, bo lada moment rakiety będą spadać u nas i trzeba będzie uciekać. Powiedziała, że jej syna za chwilę powołają do wojska. Kazała mi spakować do torby najpotrzebniejsze rzeczy, żebym w razie ataku miała wszystko pod ręką i mogła uciekać z domu…
Nie umiem ocenić, na ile zagrożenie dla Polski jest realne, ale takie słowa wywołują we mnie panikę. Znowu wróciły lęk i koszmary.
Jak Wy sobie radzicie z tym wszystkim? Myślicie, że ona ma rację?
A.