Od dwóch lat jestem w toksycznym związku i nie wiem, co dalej. Najgorsze jest to, że naprawdę kocham B. i wybaczam mu wiele rzeczy. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym go zostawić lub że on miałby ze mną zerwać. Jestem w jakiś pokręcony sposób od niego uzależniona.
Wiem, że to chore. Powinnam iść na terapię i spróbować zacząć życie na nowo. Mam jednak poczucie, że z B. jest źle, ale bez niego byłoby mi jeszcze gorzej. Na pierwszy rzut oka nasz związek wygląda normalnie. Mieszkamy ze sobą, mamy znajomych, spędzamy wspólnie czas. Bywają momenty, że czuję się autentycznie szczęśliwa. B. ma wtedy dobry okres w pracy, jest zadowolony, a przez to dobry dla mnie. Mówi mi, że kocha i jestem najlepszym, co przytrafiło mu się w życiu. Przeprasza za to, że był okropny. Czasem płacze, bo boi się, że go zostawię. Potem dzieje się jednak coś stresującego i on odgrywa się na mnie. Jest podły, mówi mi, że jestem paskudna i nikt poza nim się mną nigdy nie zainteresuje. Każe mi przechodzić na dietę, schudnąć, malować się lepiej. Mówi, że nic w życiu nie osiągnę. Potem znów przeprasza, zapewnia o miłości i tak w kółko. Huśtawka nastrojów.
Zobacz także: LIST: „Mąż wydziela mi po 20 złotych dziennie”
Jego podejście bardzo wpłynęło na moją pewność siebie. Mam prawie zerowe poczucie własnej wartości. Zaczęłam wierzyć w to, że jestem nic nie warta i że mam szczęście, że w ogóle on chce ze mną być. Dociera do mnie, że to straszne, ale tak mam.
Nie chcę od niego odchodzić. Chcę, żeby on się zmienił i był dla mnie dobry. Razem powinniśmy pójść na terapię, ale on nie chce o tym słyszeć….
Magda