Od liceum byłyśmy z Agatą praktycznie nierozłączne. W pierwszej klasie usiadłyśmy w jednej ławce i tak już zostało aż do matury. Byłyśmy dla siebie jak siostry. Zwierzałyśmy się sobie ze wszystkiego, wypłakiwałyśmy się po różnych rozstaniach, czytałyśmy nawzajem nasze pamiętniki. Na studia wyjechałyśmy obie do stolicy i było to dla nas oczywiste, że zamieszkamy razem.
Każda z nas była na innej uczelni, więc miałyśmy różne grono znajomych. Siebie traktowałyśmy jednak priorytetowo. Tak jak pisałam wcześniej, Agata to w mojej głowie zawsze była bardziej siostra niż przyjaciółka.
Na ostatnim roku studiów poznałam Bartka. Zakochałam się i po pewnym czasie podjęliśmy decyzję o tym, żebym się do niego wprowadziła. Agata z jednej strony cieszyła się moim szczęściem, a z drugiej strony podkreślała, że „jak nam nie wyjdzie, to zawsze będę mogła wrócić”. Zakładanie już na wstępie, że komuś się związek rozwali, nie jest miłe.
Z Bartkiem układało się nam jednak świetnie. Zaręczyliśmy się i było dla mnie oczywiste, że Agata będzie moją druhną. Informację o tym, że wychodzę za mąż, przyjęła jednak z umiarkowaną radością. Już wtedy zaczęła się ode mnie odsuwać, miałyśmy rzadszy kontakt. Sądziłam, że podczas przygotowań do ślubu i na weselu wszystko wróci do normy, ale tak się nie stało. Była przygaszona, zdołowana, robiła dobrą minę do złej gry.
Zobacz także: On zniknął po pierwszej wspólnej nocy…
Nie rozumiałam, co się dzieje. Nie była samotna, bo ciągle randkowała z różnymi chłopakami. Kiedy kilka miesięcy po ślubie zaprosiłam ją do siebie i postanowiłam przycisnąć do muru, żeby powiedziała, o co chodzi, wyznała, że „mi się poszczęściło i już niewiele nas łączy”. Ja mam męża, który bardzo dobrze zarabia, piękne mieszkanie i nie mam żadnych problemów. Ona dalej się gnieździ w wynajmowanym, malutkim mieszkanku, z nikim nie spotyka się na poważnie, a jej obecna praca to jakiś żart.
Zamurowało mnie, gdy to usłyszałam. Po pierwsze, prawdziwy przyjaciel jest z nami nie tylko w biedzie, ale i w szczęściu. Po drugie, dlaczego ona karze mnie za to, że jej się nie układa? Przecież to nie moja wina, każdy jest kowalem własnego losu.
Teraz nasz kontakt jest sporadyczny. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo czuję się tak, jakbym straciła siostrę.
Patrycja