Jestem świeżo po obejrzeniu filmu dokumentalnego na Netflixie „Oszust z Tindera”. Najbardziej przeraziło mnie jego zakończenie. Facet oszukał tyle kobiet, one do dzisiaj spłacają długi, a on sobie odsiedział w więzieniu kilka miesięcy i teraz żyje na bogato jakby nigdy nic. Skala jego przekrętów jest przecież ogromna! Do tego grożenie tym kobietom… Potworność.
Oglądając ten film przypomniałam sobie własną historię sprzed czterech lat. Ja też kiedyś się natknęłam na podobnego oszusta. Facet wydawał się wspaniały, czarujący, szczery. Opowiadał, że pracuje w firmie u swojego ojca. Mówił, że chce się ustatkować. Rozmawiało nam się świetnie i przez Internet, i na żywo. W pewnym momencie sądziłam nawet, że trafiłam na swoją bratnią duszę.
Zobacz także: On zniknął po pierwszej wspólnej nocy…
Po około dwóch miesiącach powiedział mi, że ktoś mu ukradł kartę kredytową. Poprosił o pożyczenie dwóch tysięcy złotych w gotówce. Sądziłam, że mogę mu ufać. Przecież jest takim szczerym, dobrym facetem. Pożyczyłam, on podziękował i z dnia na dzień zniknął. Przestał się odzywać, wyparował. Próbowałam go potem jakoś odnaleźć, ale okazało się, że on nigdy nie pracował w „firmie ojca”. Tam nikt o kimś takim jak on nie słyszał.
Do dzisiaj nie wiem, co się dzieje z tym facetem i kim był. Podejrzewam jednak, że nie tylko ja padłam ofiarą jego sprytu i swojej naiwności. Jak zresztą rozmawiam o tym z koleżankami, to wśród nich też są dziewczyny, które dały się nabrać takim oszustom na mniejsze lub większe kwoty.
Ola