Na początku roku na Tinderze poznałam D. Celowo nie chciałam się od razu umawiać na randkę, tylko najpierw trochę z nim popisać. Rozmowy za każdym razem bardzo fajnie się kleiły, potem doszły do tego jeszcze telefony. Wszystko grało.
Umówiliśmy się na kawę i nie było rozczarowania. Sądziłam, że jest między nami chemia. Wydawał się szczery w swoich słowach i gestach. Następne spotkanie to był długi spacer, a kolejne – kolacja u mnie w domu, po której został do rana.
Zobacz także: Dowiedziałam się, że on od trzech lat mnie zdradza
Kochaliśmy się i wydawało mi się, że na tym polu również jesteśmy dopasowani. Niestety, on chyba uznał inaczej, bo po śniadaniu zniknął i więcej się nie odezwał. Początkowo próbowałam unieść się honorem i nie pisać jako pierwsza. Sądziłam, że on prędzej czy później do mnie napisze i zaproponuje kolejne spotkanie. Wyobrażałam sobie, że przeprosi i wyjaśni, że nie pisał, bo miał przykładowo dużo pracy. Nic takiego jednak nie następowało, więc postanowiłam wreszcie zapytać, o co chodzi. Wtedy okazało się, że mnie zablokował.
To był cios i kompletnie nie umiem sobie wyjaśnić, dlaczego D. postąpił wobec mnie w tak podły sposób. Wykorzystał mnie i zaszył się pod ziemię. Pewnie ma rodzinę albo dziewczynę. Niedobrze mi się robi na samą myśl. Teraz będę miała problem, żeby komukolwiek zaufać.
Oliwia