Poznaliśmy się z Szymonem na Tinderze i jesteśmy razem już prawie od roku. Akurat złożyło się tak, że mieszkamy niedaleko siebie i tak naprawdę od jego osiedla do mojego spacerem jest jakieś pół godziny. Bardzo dobrze się między nami układa, ale przeszkadza mi to, że Szymon nie ma prawa jazdy.
Auto nie jest mu potrzebne, żeby do mnie przyjechać, ale zdarzają się sytuacje, kiedy samochód się przydaje. W wakacje jechaliśmy moim i to ja byłam kierowcą przez całą drogę. Prowadziłam przez 7 godzin i powiem szczerze, że chciałabym móc się z nim czasem zamienić na trasie, żeby odpocząć. Nie było jednak takiej opcji.
Nie rozumiem, jak w wieku 28 lat można nie mieć prawa jazdy, w dodatku kiedy jest się facetem. Namawiam go do zrobienia kursu, ale on nie chce. Twierdzi, że wszędzie się można dostać komunikacją. Nie wiem, czy założymy w przyszłości rodzinę, ale powiedzmy, że zajdę w ciążę i zacznę rodzić. Albo nagle coś mi się stanie i będzie mnie trzeba zawieźć do szpitala. Wtedy też będziemy czekać na taksówkę?
Zobacz także: Boję się porodu do tego stopnia, że rozważam adopcję
Faceci za kółkiem zawsze wydawali mi się męscy i pociągający. Szymon niestety sporo traci na tym, że nie potrafi prowadzić. Nie chodzi o to, że on nie ma auta, bo możemy jeździć przecież moim. Chodzi o to, żeby nie siedział ciągle na fotelu pasażera.
Koleżanki dogryzają mi ciągle z tego powodu i zaczyna mnie to denerwować. Jak przekonać Szymona, że prawo jazdy to coś, co warto mieć?
Nina