W piątek zaszczepiłam się dawką przypominającą przeciwko COVID-19. Dla mnie to było oczywiste, że pójdę na szczepionkę. Nie wierzę foliarzom, tylko medykom, a statystyki jasno pokazują, że zaszczepieni rzadziej lądują w szpitalu. Dzięki szczepionce czuję się bezpieczniej, już nie mówiąc o tym, że bez problemu mogę wejść do baru czy restauracji.
Mój chłopak przyjął dwie pierwsze dawki, ale na trzecią już nie chce iść. Stwierdził, że nie ma zamiaru szczepić się na koronawirusa w nieskończoność i że go już ta cała pandemia denerwuje. Przecież ja też już chciałabym powrotu do normalności, ale mam narażać własne zdrowie w imię jakiegoś buntu? Kompletnie tego nie pojmuję. Chciałabym, żeby był odporny na wirusa i chciałabym też wychodzić z nim na kolacje czy drinki, a teraz będzie to niemożliwe, bo po prostu nigdzie go nie wpuszczą.
Zobacz także: Jestem po 30-tce i mam czystą kartę. Ciągle słyszę, że „coś ze mną nie tak”
Nie mam pojęcia, jak go przekonać do zmiany zdania. Jego statystyki w ogóle nie przekonują i twierdzi, że to jedna wielka ściema. Ręce mi opadają od takiego gadania…
Paulina