Mój facet nie docenia tego, co dla niego robię. Może to kwestia naszego stażu, bo jesteśmy ze sobą od czterech lat, a może po prostu charakteru mojego partnera. Coraz bardziej boli mnie to, że ja się staram, dbam o niego, daję z siebie wszystko, a on uważa, że to mu się po prostu należy. Pewnie dużo w tym mojej winy, bo go do tego przyzwyczaiłam.
Sprzątam, gotuję mu, wysłuchuję jego problemów. Nawet nie usłyszę od niego „dziękuję”. Wraca z pracy i pyta się, co na obiad. Jak mówię, że zapiekanka, to kręci nosem, bo wolałby mielone. Nie widzi tego, że ja też mam pracę, co z tego że zdalnie, z domu i teoretycznie mam czas na gotowanie.
Zobacz także: Były chłopak ciągle mnie nachodzi
Nie mam problemu z tym, że gotuję, bo lubię to robić. Chodzi o to, żeby on potrafił to docenić. Pochwalił mnie, że było smaczne, podziękował, dostrzegł, że się o niego troszczę. A on po prostu bierze talerz z jedzeniem, siada na kanapie, zjada i nawet nie uraczy mnie jednym słowem czy gestem wdzięczności. Wcześniej nie dostrzegałam tego problemu. Na wszystko zaczęłam patrzeć inaczej dopiero w czasie pandemii, bo siłą rzeczy przebywaliśmy ze sobą częściej.
Do sprzątania też się jakoś szczególnie nie garnie. Poodkurza mieszkanie i uważa, że spełnił swój obowiązek. Co więcej potrafi mi wypomnieć, że nie wstawiłam prania danego dnia i jego ulubiona koszulka wciąż leży w brudach. Tylko czy ja jestem jego kucharką i sprzątaczką, czy partnerką?
Boli mnie to wszystko. Nie chcę, żeby zabrzmiało, że on jest jakimś potworem, bo nie jest. Po prostu brakuje mi tego, aby mnie docenił.
Dagmara