Michał był moim pierwszym poważnym facetem. Spotykaliśmy się przez trzy lata. Na początku wszystko układało się między nami dobrze, ale kiedy się do mnie wprowadził, kompletnie się między nami posypało. Nagle okazało się, że jesteśmy kompletnie innymi ludźmi i kłócimy się dosłownie o wszystko. Ja lubię porządek, on nie był w stanie wrzucać brudnych skarpetek do kosza na pranie. Wyrzucenie śmieci go przerastało. Odkurzanie „to nie jest jego ulubione zajęcie”. Podobnie jak pranie, sprzątanie, zmywanie. Ogarnianie domu było na mojej głowie.
Kłótnie o weekendy niemal co tydzień. Ja chciałam spotkań ze znajomymi, wyjazdów do naszych rodzin, wypadów do różnych polskich miast, żeby pozwiedzać. On wolał piwko i meczyk na kanapie.
Z czasem coraz trudniej było nam się dogadać, pogodzić. Ciche dni trwały coraz dłużej. To ja podjęłam decyzję o rozstaniu, bo po prostu czułam się więźniem we własnym mieszkaniu. Postanowiłam zerwać i poprosiłam, żeby się wyprowadził. Miał dokąd, bo jego babcia ma trzypokojowe mieszkanie i chętnie przygarnęła wnuka.
Zobacz także: Moi znajomi są ateistami chyba tylko dlatego, że to modne
Był zaskoczony moją decyzją, może nawet zrozpaczony. Błagał o szansę, chciał wszystko naprawić, raz płakał, raz krzyczał, że popełniam błąd. Istna huśtawka nastrojów, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie jest facet na przyszłość. Byłam uparta, pomogłam mu spakować jego rzeczy i znieść je do samochodu. Życzyłam mu wszystkiego dobrego i sądziłam, że koszmar za mną. Niestety mój eks nadal nie jest w stanie pogodzić się z naszym rozstaniem.
Najpierw pisał, dzwonił. Jak odbierałam, to płakał do słuchawki, że tęskni. Jak nie odbierałam, wyzywał mnie w wiadomościach. Postanowiłam więc go zablokować. To go nie zniechęciło. Przysyłał kwiaty, zostawiał listy w skrzynce, kilka razy zastałam go na wycieraczce. Udało mi się za każdym razem przekonać go, żeby sobie poszedł, ale boję się, że w końcu wejdzie do mnie siłą lub zrobi awanturę na pół bloku.
Codziennie jak wychodzę do sklepu to boję się, co zastanę po powrocie do domu. Zaczęłam mieć paranoję, że mnie śledzi, obserwuje, że przyjdzie do mnie w środku nocy.
On raczej nie jest groźny. Jest zrozpaczony naszym rozstaniem, ale przez jego zachowanie nie czuję się komfortowo w mojej własnej przestrzeni. Każdy szmer na klatce schodowej wyprowadza mnie z równowagi.
Jak zakończyć relację z nim definitywnie?
Marcelina