Teściowie nie chcą nam pomóc przy kupnie mieszkania

Moi rodzice wsparli nas finansowo - pisze Iza.
Teściowie nie chcą nam pomóc przy kupnie mieszkania
Fot. pexels (Nurlan Tortbayev)
15.12.2021

Chociaż nie chciałabym żyć w dawnych czasach, to jednak czegoś pokoleniu naszych rodziców zazdroszczę. Oni nie musieli brać wielkich kredytów. Mieszkania zazwyczaj dostawali za darmo albo kupowali za grosze. Państwo dbało pod tym względem o obywateli.

Teraz młody człowiek nie ma wyjścia i musi się zadłużyć na kilkadziesiąt lat. Chyba, że ktoś odziedziczy po dziadkach, ale ja nie miałam takiego szczęścia. Jako młode małżeństwo wchodzimy w życie z ogromnymi długami i to nie daje mi spokoju.

Zobacz także: Jego napady zazdrości mnie wykańczają…

Mieszkanie już wypatrzyliśmy i niedługo mamy sfinalizować zakup. Teraz wszystko rozbija się o to, jak to sfinansujemy.

30 tysięcy dorzucili moi rodzice w ramach prezentu ślubnego. Tata sprzedał niedawno ziemię, więc mieli wolne środki.

Bardzo liczyłam na to, że teściowie też coś dorzucą. Na biednych naprawdę nie trafiło, bo są właścicielami dużego przedsiębiorstwa. Mąż był przekonany, że możemy liczyć przynajmniej na 50 tys. Do tej pory nie dostaliśmy ani grosza i na nic się nie zanosi.

Doskonale znają sytuację i wiedzą, że czas nas goni. Żadna propozycja nie padła.

Jasne, to ich pieniądze i decyzja, ale dlaczego nie chcą pomóc własnemu synowi? Tym bardziej, że mają spore oszczędności. Firma przynosi też duże zyski. Dla nich takie pieniądze to drobniaki. Prosić się nie zamierzam, ale mam do nich żal. Tak się nie robi.

Iza

Polecane wideo

Trafna analiza osobowości. Co widzisz na obrazku?
Trafna analiza osobowości. Co widzisz na obrazku? - zdjęcie 1
Komentarze (180)
Ocena: 4.64 / 5
Gosa (Ocena: 5) 06.01.2022 14:55
A ja i tak zazdroszczę podejścia rodziców do kwestii mieszkaniowej. My cały czas od każdego już w zasadzie (rodzice, teściowie, znajomi, którzy mają domy) słyszymy tylko, że mamy kupić większe. To, w którym mieszkamy obecnie jest moje, kupione za ciężki kredyt frankowy za czasów panieńskich jak szykowałam się do wyprowadzki z domu rodzinnego samotnie. Nie jest duże, ale nie jest też tragicznie małe, ot, typowe 3-pokojowe mieszkanie z małą kuchnią, łazienką, mikroskopijnym przedpokojem. Mamy jedno dziecko, drugie w drodze. Owszem, jest ciasno, mąż narzeka, że nie ma miejsca na swoje biurko, ale ja również nie przywiozłam wszystkich swoich rzeczy z domu rodzinnego. Prawda jest też taka, że przez lata obrośliśmy w mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Jednocześnie mąż nigdy nie chciał brać większego kredytu na większe mieszkanie a w obecnych czasach ja też już nie jestem tak optymistycznie nastawiona, że uda się jedno mieszkanie sprzedać, dobrać trochę kredytu i kupić większe. Nie chcemy pakować się w kolejny, większy kredyt, chcemy normalnie żyć: pojechać na jakieś wakacje, od czasu do czasu na dłuższy weekend, chodzić po górach, do restauracji a nie tylko siedzieć na tyłku w apartamencie i zarabiać na kredyt i rachunki a tego najwidoczniej życzą nam rodzice i teściowie. Nikt nie wyszedł z inicjatywą, że np. coś nam pomogą, dołożą się. Najlepiej wymagać od nas zadłużenia się po szyję ("no skoro nie macie oszczędności" - ano nie mamy, bo wszystkie remonty, wakacje, podróże, ślub i wesele finansowaliśmy z naszych pieniędzy a kokosów nie zarabiamy). Inna sprawa, że moi rodzice uważają, że skoro ja do małżeństwa wniosłam swoje mieszkanie to przy zakupie większego powinni pomóc nam teście, natomiast teściowie - że skoro moi rodzice mieszkają w dużym mieszkaniu tylko we dwójkę i narzekają już, że sprzątanie takich powierzchni, tylu okien itp. jest już problematyczne to powinni je sprzedać, kupić mniejsze i nam dołożyć. Oczywiście żadna ze stron realnie pomóc nie zamierza, tylko ja wysłuchuje od jednych i drugich jak to powinnam "coś" z moim kredytem zrobić i kupić większe. Teściowie mieszkają w 2-pokojowym, małym mieszkaniu, w takim też wychował się mój mąż z siostrą, więc tym bardziej nie rozumiem wycieczek do mnie, że za wszelką cenę mamy mieć większe mieszkanie. Fajnie się gada jak samemu zakładało się rodzinę w czasach gdy mieszkania się dostawało a nie zarabiało się najpierw na swoją zdolność kredytową żeby do końca życia się zadłużyć i mieć gdzie mieszkać. Szczerze to mam już dość tych ciągłych przytyków i ataków, nie wiem jak mam je odpierać a spokojna rozmowa z jednymi i drugimi nie daje rezultatu. Moi rodzice faktycznie narzekają na metraż mieszkania i ilość pracy, ale jak przyszło co do czego to byli ciężko oburzeni gdy wyszłam z propozycją żeby coś podziałać np. z zamiana mieszkań. Usłyszałam, że chcę jak najszybciej położyć ich do grobu i przejąć mieszkanie, dlatego poza jedna próba rozmowy nigdy więcej tego tematu nie poruszyłam. Także wszyscy, którzy dostajecie jakiekolwiek pieniądze od rodziców na mieszkanie - nie marudźcie, tylko cieszcie się, że macie realną pomoc.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 24.12.2021 08:59
Bo są wieśniakami mentalnymi i nie mają wstydu.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 23.12.2021 01:46
Teściowie wieczni nie są, ale 10 lat opłat za nich ? Kto zrobi? Zus??? Jakoś nie widzę. Albo wspierają się jak kiedyś albo będzie tak że na nasz koszt - podatników! Widziałem to w innym kraju :/
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 23.12.2021 01:44
DPS u mnie przeludniony, jak teściów stać nie będzie na emeryturce to ja tych kanalii utrzymywać nie chcę!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 23.12.2021 01:42
No nic, czeka nas Berlin. Słyszałem ostry jazgot rentierów że za mniej niż rata kredytu nie wynajmą. Pewnie afrykanów sprowadzą bo już mamy więcej nieruchomości niż ludzi XD
odpowiedz

Polecane dla Ciebie