Chociaż nie chciałabym żyć w dawnych czasach, to jednak czegoś pokoleniu naszych rodziców zazdroszczę. Oni nie musieli brać wielkich kredytów. Mieszkania zazwyczaj dostawali za darmo albo kupowali za grosze. Państwo dbało pod tym względem o obywateli.
Teraz młody człowiek nie ma wyjścia i musi się zadłużyć na kilkadziesiąt lat. Chyba, że ktoś odziedziczy po dziadkach, ale ja nie miałam takiego szczęścia. Jako młode małżeństwo wchodzimy w życie z ogromnymi długami i to nie daje mi spokoju.
Zobacz także: Jego napady zazdrości mnie wykańczają…
Mieszkanie już wypatrzyliśmy i niedługo mamy sfinalizować zakup. Teraz wszystko rozbija się o to, jak to sfinansujemy.
30 tysięcy dorzucili moi rodzice w ramach prezentu ślubnego. Tata sprzedał niedawno ziemię, więc mieli wolne środki.
Bardzo liczyłam na to, że teściowie też coś dorzucą. Na biednych naprawdę nie trafiło, bo są właścicielami dużego przedsiębiorstwa. Mąż był przekonany, że możemy liczyć przynajmniej na 50 tys. Do tej pory nie dostaliśmy ani grosza i na nic się nie zanosi.
Doskonale znają sytuację i wiedzą, że czas nas goni. Żadna propozycja nie padła.
Jasne, to ich pieniądze i decyzja, ale dlaczego nie chcą pomóc własnemu synowi? Tym bardziej, że mają spore oszczędności. Firma przynosi też duże zyski. Dla nich takie pieniądze to drobniaki. Prosić się nie zamierzam, ale mam do nich żal. Tak się nie robi.
Iza