Mój wieczór panieński miał być najlepszą imprezą mojego życia. Niedługo wychodzę za mąż, więc chciałam zaszaleć z przyjaciółkami. Marzył mi się jakiś weekendowy wyjazd, zwłaszcza że mój narzeczony dostał od chłopaków w prezencie wypad na Mazury. Koledzy zorganizowali mu tam mnóstwo rozrywek. Były gokarty, ścianka wspinaczkowa, paintball. Wrócił zachwycony.
Zobacz także: On nie chce, żebyśmy się zabezpieczali
Ja niestety nie mogę powiedzieć tego samego o moim wieczorze panieńskim. Dziewczyny zabrały mnie do klubu, gdzie zarezerwowały dla nas stolik. Ściskałyśmy się wszystkie przy jednym i musiałyśmy przekrzykiwać, bo muzyka grała bardzo głośno. Próbowały robić różne zabawy, typu zadawanie mi pytań o przyszłego męża lub losowanie różnych zadań do zrobienia, ale to był kompletny niewypał. Na takie rzeczy moim zdaniem jest miejsce w domu, gdzie jest trochę ciszej i swobodniej. Tutaj jedna zadawała pytanie, a inne krzyczały: „Co? Powtórz, bo nie usłyszałyśmy i nie wiemy, o co chodzi!”. Męczące.
Sam klub w porządku, choć bywałam w takich setki razy. Potańczyłyśmy w kółku, popiłyśmy, dały mi w prezencie bieliznę i to by było na tyle. Byłam rozczarowana. Swoją ostatnią panieńską imprezę chciałam pamiętać do końca życia, a o tej chcę zapomnieć jak najszybciej.
Agnieszka