W zeszłym roku mój chłopak kupił sobie Volvo, swój wymarzony samochód. Odkładał na niego przez dłuższy czas, więc kibicowałam mu i cieszyłam się razem z nim, że wreszcie spełnia marzenia. Teraz jednak szczerze nie znoszę tego auta, bo mam wrażenie, że mój facet kocha je bardziej niż mnie.
Sytuacja z wczoraj. Zanim wsiadłam do samochodu, mój chłopak podszedł do drzwi od strony pasażera i pokazał na rysy przy uchwytach klamki. Następnie wziął mnie za rękę i sugestywnie wskazał na moje pierścionki. Był wściekły, że zarysowałam mu nimi jego cenne klameczki. Jak powiedziałam, że samochód jest przecież do jeżdżenia, a nie do tego, żeby stał w muzeum nieużywany, to jeszcze bardziej się naburmuszył.
Zobacz także: Kolega zachował się wobec mnie niestosownie, gdy u niego nocowałam
Poza tym ciągle się zachwyca wyglądem Volvo. Potrafi do mnie powiedzieć: „Ładnie wysprzątałem i wymyłem autko, co?”. O mnie ani słowa, że ładnie wyglądam, żadnych komplementów pod moim adresem. Szczytem było dla mnie jednak to, jak pojechaliśmy na wesele do znajomych. Ja się odstroiłam, wyszykowałam, oczekiwałam, że usłyszę od mojego faceta jakieś miłe słowo. A on tylko przez całą drogę się cieszył, że zaimponuje ludziom na weselu swoim samochodem i że wszyscy będą go podziwiać.
Dla mnie to jest po prostu żałosne. Rozumiem dumę z samochodu, ale bez przesady. Odkąd go ma, zupełnie przestał mnie zauważać.
Aneta