Nasza starsza córka ma 3 lata. Mąż stwierdził, że to już najwyższy czas starać się o rodzeństwo dla niej. Chciałby, żeby między dziećmi były maksymalnie 4 lata różnicy. Zaskoczył mnie tym, bo wcześniej rozmawialiśmy, że będziemy mieli jedno dziecko.
Ja zrezygnowałam z pracy, kiedy zaszłam w ciążę, a potem zajmowałam się Amelką. Cieszę się, że poświęciłam jej tyle swojego czasu i uwagi, ale teraz chciałabym skupić się bardziej na sobie. Mąż w tym czasie dużo pracował, dostał awans. Ja też bym chciała coś osiągnąć. Zaczęłam stawiać pierwsze kroki w sprzedaży internetowej i bardzo mi się to spodobało. Myślę, że jeśli włożę w nowe zajęcie wystarczająco dużo energii to jest spora szansa na sukces. I to nie tylko finansowy. Poczuję po prostu, że robię coś ważnego dla mnie.
Mąż jednak ciągle nalega na kolejne dziecko. Tłumaczę mu, że nie czuję się na to psychicznie gotowa, ale on wtedy wyzywa mnie od egoistek. Twierdzi, że powinnam pomyśleć o Amelce, bo jak kiedyś nas zabraknie to przynajmniej będzie miała siostrę lub brata. Najgorsze jest to, że wcześniej mąż, podobnie jak ja, myślał tylko o jednym dziecku. Jego mama go jednak urobiła. Dla niej 2+1 to nie rodzina, a dzieci w domu powinno być co najmniej dwoje.
Polecamy także: Mąż nie pozwala mi kupować nowych rzeczy
Czasem czuję się tak, jakbym nie miała nic do powiedzenia. A przecież to ja będę nosić dziecko pod sercem, rodzić je, potem z nim siedzieć w domu. Ktoś może powiedzieć, że przecież mogę urodzić i zajmować się pracą, jak dzieci będą spały, ale w sumie to dlaczego mam się tak poświęcać? Amelia była bardzo chorowita, słabo spała w nocy, ja czasem chodziłam jak zombie. Nie wyobrażam sobie rozkręcać biznesu z dwójką małych dzieci na głowie.
Boję się tylko, że mąż nie zrozumie mojego punktu widzenia.
Marta