W jakim my kraju żyjemy. Na każdym kroku złodziejstwo, a sąsiad sąsiadowi wilkiem. Ja wiem, że ludziom ostatnio żyje się w Polsce gorzej, bo wszystko wokół drożeje, a pensje te same, ale żeby posuwać się do kradzieży jedzenia? Nadal nie mogę uwierzyć, że mnie to spotkało.
Zdecydowałam się ostatnio na dietę pudełkową. Zapłaciłam z góry za całe 5 dni. Każdy, kto korzystał z takiego cateringu wie, że zazwyczaj dostawcy zostawiają pudełka pod drzwiami o trzeciej, czwartej nad ranem. Podaje się takiemu kurierowi kod do klatki, żeby nie budził nas domofonem o takich wczesnych porach i jest to wygodne, zwłaszcza jak wstaje się później. W moim przypadku jest to zazwyczaj 8:00.
Zobacz także: Czy mój chłopak powinien wiedzieć, ile zarabiam?
W poniedziałek jedzenie czekało na mnie pod drzwiami normalnie. We wtorek ze zdziwieniem zauważyłam jednak, że wycieraczka jest pusta. Sądziłam, że to jakaś pomyłka i zadzwoniłam do firmy, z której zamówiłam catering, gotowa zrobić awanturę. Po wyjaśnieniu sprawy okazało się jednak, że jedzenie zostało mi dostarczone normalnie. Po prostu jakiś sąsiad uznał, że może je sobie przywłaszczyć. Dzisiaj (w środę – przyp. red.) sytuacja się powtórzyła, a ja załamałam ręce nad ludzką podłością. Jak można kraść cokolwiek drugiemu człowiekowi, zwłaszcza jedzenie? Ja nie dojdę, który to sąsiad, bo mieszkam, jak ja to nazywam, w tzw. Pekinie. Dużo ludzi, praktycznie nikogo nie znam. Na moim piętrze jest kilkanaście mieszkań, a kamera na holu jest oczywiście zepsuta.
Do piątku nie zamierzam kłaść się spać, tylko będę wyczekiwać dostawcy z jedzeniem, aby od razu je zabrać spod drzwi. Potem rezygnuję z diety, bo to się mija z celem. Nie z takimi sąsiadami. Co jest z wami nie tak, ludzie?
Martyna