Krzysiek, mój partner, rozwiódł się dwa lata temu. Kiedy zaczęłam się z nim spotykać, był kilka tygodni po rozwodzie. To nie ja rozbiłam ich związek. Mimo to nadal oboje nie jesteśmy w stanie uwolnić się od jego byłej żony.
Ona bardzo kiepsko zniosła ich rozstanie. Krzysiek twierdzi, że wpadła w depresję i on nie chce jej zostawiać w potrzebie. Jeździ do niej na każde jej zawołanie. Czasem „jest z nią tak źle”, że zostaje u niej na kilka dni. Robi jej zakupy, opiekuje się z nią, rozmawia, płaci rachunki.
Zobacz także: Czy związek z facetem, który nie szanuje swojej mamy, ma sens?
Z jednej strony to godne podziwu, że nie zostawia jej w potrzebie, ale z drugiej Krzysiek żyje przecież na dwa domy. Jeden tworzy ze mną, drugi z nią. Straciłam już nadzieję, że opiekowanie się nią kiedykolwiek się skończy. Wystarczy jeden jej telefon, żeby zrezygnował z naszych planów i natychmiast do niej pobiegł.
Chciałabym, żeby ona poszła na terapię i spróbowała sobie ułożyć życie bez Krzyśka. Im szybciej ponownie się zakocha, tym szybciej odzyska nadzieję na lepsze jutro. Bardzo jej tego życzę.
Krzyśka i siebie po prostu mi żal.
Inez