Od niedawna wynajmuję pokój u Justyny, dziewczyny, którą znalazłam przez ogłoszenie. To jej mieszkanie, kupili je dla niej rodzice. Pojechałam je obejrzeć i szczerze mówiąc nie przywiązywałam zbyt dużej wagi do tego, z kim będę mieszkać. Bardziej interesowały mnie warunki, a mieszkanie okazało się śliczne. Jest nowe i pięknie urządzone, wszystko wygląda bardzo estetycznie. Cena też była w porządku, więc od razu podpisałam umowę na rok.
Teraz tego coraz bardziej żałuję, bo mieszkam pod jednym dachem z osobą, której szczerze nienawidzę. Justyna jest, delikatnie mówiąc, po prostu beznadziejna. To taka typowa bogaczka, która zadziera nosa. Nie chciało jej się iść do pracy, więc wynajęła pokój, żeby mieć kasę na swoje zachcianki. Ciągle się przechwala, co i ile kosztowało. Potrafi dodać, żebym na przykład nie używała tostera, bo jest wart majątek i jak go zepsuję, to się nie wypłacę przez wiele miesięcy.
Polecamy także: Mąż nie pozwala mi kupować nowych rzeczy
Sprowadza do domu swoich znajomych, którzy są głośni i tak samo beznadziejni, jak ona. Traktują mnie z góry, jak szarą myszę, która musi studiować i pracować, żeby się utrzymać „w stolicy”. Obgadują mnie, nawet się z tym za bardzo nie kryją albo wydaje im się, że jestem na tyle tępa, że nie zrozumiem ich aluzji i przytyków.
Dobrze w tym mieszkaniu jest tylko wtedy, kiedy nie ma Justyny. Nie wiem, skąd się biorą tacy ludzie, ale moim zdaniem są po prostu żałośni.
Martyna