Nigdy nie interesowały mnie przelotne znajomości. Kiedy ściągnęłam sobie Tindera, nie szukałam tam przygód. Chciałam znaleźć partnera na stałe. Wydawało mi się, że tak właśnie się stało. 10 miesięcy temu poznałam Maćka, zaiskrzyło i zostaliśmy parą. Sądziłam, że dobraną i że jesteśmy szczęśliwi. Niestety, ostatnio odkryłam, że on dalej ma w telefonie aplikację randkową.
Ja skasowałam Tindera już po naszej trzeciej randce, kiedy porozmawialiśmy o tym, że chcemy być razem. Było to dla mnie naturalne. Znalazłam kogoś wartościowego, więc po co szukać dalej? Najwyraźniej on myśli inaczej.
Zobacz także: Narzeczony nie chce ze mną rozmawiać o organizacji naszego ślubu
O tym, że dalej ma aplikację, dowiedziałam się przypadkiem. Pokazywał mi w telefonie jakieś zdjęcia i zauważyłam screen z profilu jakiejś dziewczyny. Zapytałam, co to. Miotał się, nie wiedział, co powiedzieć, w końcu stwierdził, że kiedy spotyka się z kumplami, to wchodzą na Tindera dla żartu i szukają tam znajomych twarzy. Dziewczyna ze screenu to podobno była żona jego przyjaciela.
Głupie tłumaczenie, nawet jeśli prawdziwe. Jak chce się tak „bawić” to nie musi mieć Tindera. Wystarczy, że będą go mieli jego kumple. Poczułam się rozczarowana i oszukana. Jeśli w dalszym ciągu nie skasuje tej aplikacji, zerwę z nim. Nie powinien tak się bawić moimi uczuciami.
Zosia