Kiedy wybuchła pandemia, uznałam że to dobry moment, by sprawić sobie psa. Zawsze chciałam mieć czworonoga, ale wcześniej jakoś nie było ku temu okazji. Przez koronawirusa przeszłam jednak na hybrydową pracę, więcej byłam w domu i po prostu stwierdziłam, że zaadoptuję psiaka. Tak zrobiłam.
Luna jest cudownym, kochanym psem. Zupełnie bezproblemowym. Trzeba ją tylko karmić, sprzątać po niej na spacerze i głaskać. Często szczeka na samochody i motory, ale to nie jest jakoś bardzo uciążliwe. Tym bardziej nie mogę zrozumieć, dlaczego na czas moich wakacyjnych wyjazdów rodzice tak bardzo się wzbraniają, żeby przyjąć Lunę do siebie. Wcześniej ich o to nie prosiłam, bo ze względu na sytuację z pandemią nie wyjeżdżałam zagranicę. Teraz jednak sytuacja uległa zmianie i chciałabym z koleżanką ruszyć gdzieś dalej, na minimum dwa tygodnie. Byłam pewna, że rodzice nie będą mieli obiekcji, żeby zaopiekować się Luną, ale od razu mi zapowiedzieli, że mam znaleźć hotel dla psa, lub poprosić o pomoc znajomych.
Ręce mi opadły. Oni nie przepadają za czworonogami, ale przecież jestem ich córką i potrzebuję pomocy. Mieszkają blisko, w miasteczku obok, więc mogłabym im podrzucić Lunę i odebrać ją po wakacjach. Nie wiem, jak ich przekonać. Z drugiej strony nic na siłę…
Karina
Zobacz także: Czy powiedzieć koleżance, że jej ciągłe telefony mi przeszkadzają?