Dorabiam sobie w sklepie. Zachowanie klientów mnie załamuje

N. apeluje o większy szacunek do ekspedientek.
Dorabiam sobie w sklepie. Zachowanie klientów mnie załamuje
Fot. Unsplash (Allef Vinicius)
29.07.2021

Jestem jeszcze bardzo młodą osobą, niedawno skończyłam osiemnaście lat, mam teraz wakacje i postanowiłam sobie dorobić.
 Z racji tego, że się uczę nie mam doświadczenia zawodowego, więc zatrudniłam się w sklepie, tak by dorobić sobie do kieszonkowego i nie musieć prosić rodziców o pieniądze na imprezy, jakiś weekend ze znajomymi albo kosmetyki. Nigdy nie sądziłam, że taki krótki okres czasu (pracuje od lipca) nauczy mnie tylu rzeczy. Nie mówię tu teraz o odpowiedzialności, punktualności i sumienności. To zupełnie inna kwestia. Dzięki pracy w sklepie nauczyłam się jednej rzeczy: niektórym nie da się dogodzić.

Ludzie w sklepach nie potrafią się zachować, to przykre. Ilu ja tu spotkałam sfrustrowanych ludzi, którzy wylewają na mnie jakieś swoje żale. Na szczęście jestem osobą, która jest opanowana i nawet jak ktoś mi ubliża to potrafię puścić to mimo uszu i się jeszcze uśmiechnąć. Fakt, faktem w duchu sobie klnę na tę osobę, ale nie wypada mi być niemiłym dla klienta. Bardzo dużo razy widziałam rzeczy, których widzieć nie powinnam. Nie mówię tu teraz o kradzieży, kradzież wiadomo jest przestępstwem i na to mogę w bardzo dosadny sposób zareagować, ale niestety na wiele rzeczy nie mogę.

Zobacz także: Ile zarabia się na kasie w Biedronce?

Przychodzi sobie kobieta z dzieckiem w wózku i co robi? Stawia ten wózek w przejściu w taki sposób, że inni klienci mają problem z przedostaniem się obok. Jak najbardziej rozumiem, nie zostawi dziecka przed sklepem, ale przecież można postawić wózek tak, by można było dojść do np. półki z kawą i herbatą. Oczywiście nic jej nie mogę powiedzieć, broń Boże zwrócę jej uwagę i zaraz awantura gotowa. Baba się drze na mnie. Dlatego już staram się nie zwracać na takie rzeczy uwagi, po co mi awantury w sklepie.

Osobną kwestią, raczej higieniczną jest dotykanie bułek, owoców, warzyw, wszystkiego jak się da. Jestem ciekawa ile z tych osób ma chociaż czyste ręce jak dotyka bułki, a potem ich nie kupuje. To jest obrzydliwe, już nawet nie jem bułek jak moja mama je kupuje, wolę pakowany chlebek, mam pewność, że nie był obmacywany przez obcych ludzi w sklepie. Szczególnie w pamięci zapadła mi jeszcze jedna sytuacja. Młoda kobieta, około 20lat, stała klientka, chodziła po sklepie z paroma butelkami piwa, jedna jej spadła.

Zawołała mnie bym to posprzątała, zdenerwowało mnie to, bo jak ja raz stłukłam coś w sklepie to raz, że sama chciałam to posprzątać, to dwa zaoferowałam, że za to zapłacę. Nie wpadłabym na pomysł by po prostu zawołać ekspedientkę i powiedzieć, że stłukłam coś i że ma to posprzątać. Przełknęłam to, bo w końcu to moja praca, zrobiłam to, bo nie miałam innego wyjścia, ale trochę głupia sytuacja. Najlepsza część odbyła się przy kasie.

Pani przyniosła cztery butelki piwa, zapłaciła i jak zobaczyła rachunek (wbiłam pięć, szefowa każe liczyć klientom rzeczy, które zniszczą) z oburzeniem zapytała czemu zapłaciła za pięć piw jak kupiła tylko cztery. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać, naprawdę. Chwilę się awanturowała, a potem jakiś z klientów jej odpyskował i wyszła.

Co do piwa i młodych ludzi. Mamy takie prawo, że alkoholu i wyrobów tytoniowych do lat 18 nie sprzedajemy. U nas w sklepie podchodzimy do tego bardzo restrykcyjnie. I strasznie mnie bawią fochy młodych (głównie dziewcząt, faceci są bardziej wyrozumiali w tej kwestii) ludzi, których poproszę o dowód. Np. taki 20-latek chce kupić papierosy. Skąd mam mieć pewność, że ma 20 lat? Może ma 17 i wygląda dorośle? Dlatego zawsze pytam o dowód jak nie jestem pewna. Ile razy po tym pytaniu ludzie rzucali mi na ladę jakieś batony czy gumy jasno dając mi do zrozumienia, że nie są zadowoleni.

Ogólnie rzecz biorąc mają problem, bo to moja praca, mam swoje obowiązki i je wypełniam, a to, że dla kogoś wyjąć dowód to wielki problem, trudno. Takich sytuacji jest jeszcze wiele. Narzekanie, że towar za drogi, ale co ja na to poradzę? Nikt mu nie każe niczego kupować. Oczywiście na głos tego nie mówię, nie mogę. Czasami zabraknie np. jajek i też słyszę wielkie rozżalenie, że jak to w sklepie nie ma jajek. Przykro mi, czasami czegoś zabraknie. Ciężko przewidzieć co pójdzie, a co nie. A za dużo zamówić też nie można, bo to wyląduje w koszu.

Albo kwestia grosików, nie zawsze je mamy, jak mamy to wydajemy, ale czasami ich po prostu zabraknie. I stoi taki klient i się kłóci o ten jeden grosz, jakby to ode mnie zależało to i by z dziesięć takich dostał, ale co ja mogę zrobić. Tylko słucham, i mówię że oddam następnym razem. Na koniec chciałam dodać, że na szczęście Polacy to fajny, wesoły naród, chociaż wielu tu awanturujących się klientów, prawda jest taka, że na jednego niedobrego przypada trzech dobrych, którzy uśmiechną się, porozmawiają, sprawią komplement.

I tu moja mała prośba, ludzie szanujcie taką zwykłą panią w sklepie, ona też ma uczucia, też ma gorsze dni i prawda jest taka, że mało może. Nie od niej zależy cena, asortyment i inne rzeczy. Ona po prostu wykonuje swoją pracę, uszanujcie ją albo chociaż nie utrudniajcie jej tego dnia w pracy, bo uwierzcie mi, że klienci potrafią dać w kość.

N.

Polecane wideo

Internauci krytykują wystrój bajońsko drogiego domu Klaudii Halejcio: „Koszmarek”
Internauci krytykują wystrój bajońsko drogiego domu Klaudii Halejcio: „Koszmarek” - zdjęcie 1
Komentarze (104)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 02.08.2021 13:30
Nie wiem czy Cie to pocieszy, brat, lat 18, pracuje na infolini 'covidowej' i też trafia na ciężkie przypadki :(
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 31.07.2021 08:41
Co do grosika. Pani ekspedientka nie ma obowiązku wydawać reszty. To Wy, idąc do kasy, powinniście mieć odliczona gotowa kwotę. Tylko się tak utarło, że musi wydać resztę. Otóż nie musi.
zobacz odpowiedzi (4)
gość (Ocena: 5) 30.07.2021 13:11
Mnie bawi to pytanie o dowód. W lidlu z mężem chcieliśmy kupić po piwku, a kasjerka czy jest dowod. My zdziwieni, ja bardzo mlodo wyglądam ale mąż ma tatuaże i brodę, wiadomo ze 17 latek tak nie wygląda. No ale nie chciała sprzedać i już
zobacz odpowiedzi (6)
gość (Ocena: 5) 30.07.2021 10:54
Napisze wam coś, bo wielu z was dość agresywnie się wypowiada na temat obowiązku wydania reszty przez ekspedienta. Otóż mylicie się moi drodzy! Polskie prawo to na was, konsumentów nakłada obowiązek przyniesienia odliczonej kwoty. Sprzedawca nie ma obowiązku wydawania reszty. To, ze resztę w sklepach się wydaje wynika tylko i wyłącznie ze zwyczaju. Art 535 kodeksu cywilnego.
zobacz odpowiedzi (1)
uaaaaaa (Ocena: 5) 30.07.2021 03:26
Wy tak serio? Roszczeniowi kasjerzy? Pracuje w sklepie, nie w Polsce. Obgryzione przez dzieci jablka i inne owoce to norma. Cos rozlanego tez. Gdyby nie ci wszyscy pracownicy od magazynow po sprzedaz zastrajkowali w dobie pandemii to byscie wpierd.... trawe albo tynk. Klienci potrafia byc chamscy, szukaja czegos nie potrafiac dobrze wytlumaczyc. Zajmuje sie sprzedaza tofu, owocow, warzyw, gotowych salatek oraz grzybow i ziol. Przyszla kobieta w wieku okolo 60 lat i mowi, ze chce jablko-gruszke. Nie powiedziala, ze szuka bialej gruszki YA ( bo tak sie nazywa i nie ma nic wspolnego z jablkiem, rowniez w smaku jest zupelnie inna ) Wiec jej odpowiadam, ze nie mamy gruszek, ktore wygladaja jak jablka. To ona oczywiscie sie wkur....Znam sie na produkcji tego co sprzedaje i klade na sklep. Bardzo lubie swoja prace i nie zamierzam z niej zrezygnowac tylko dlatego, ze niektorzy klienci zachowuja sie gorzej od stada malp.
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie