Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że jedzenie mięsa to morderstwo, a jajecznica to smażone płody. Przeszłam na taką dietę, bo chciałam, a nie po to, by zbawiać świat. Niech każdy je, co chce. Ale w drugą stronę to chyba nie działa. Codziennie ktoś na mnie naskakuje.
Jesteś głupia, pokarm zwierzęcy jest niezbędny do życia, nabawisz się anemii i zachorujesz. Takie słowa słyszę pod swoim adresem tylko dlatego, że jestem weganką. Wszyscy uważają mnie za psychopatkę. Ogólnie osoby takie jak ja są w Polsce dyskryminowane i obrażane.
Zobacz także: Teściowej nie podoba się, że zamierzam się zaszczepić
Mięsożerna większość uważa, że ma rację. I daje sobie prawo do mieszania mnie z błotem.
Skąd w ludziach taka zawiść? Ja cudzego życia i wyborów nie komentuję. Oczekiwałabym tego samego. A przede wszystkim zależy mi na szacunku. Rezygnacja z czegoś nie oznacz przecież choroby psychicznej. Ja też mogłabym powiedzieć np. o osobie wierzącej, że ma coś z głową.
Ale tego nie robię. Niech każdy żyje po swojemu. Szkoda, że mnie się odbiera taka możliwość. Na hasło weganizm statystyczny Polak dostaje histerii. Głupie uśmieszki, traktowanie z góry, beznadziejne komentarze, podważanie mojego światopoglądu.
Z czego to wynika? Coraz częściej wydaje mi się, że z zazdrości. Ludzie chcieliby być tak wrażliwi, oczytani i zdyscyplinowani, ale okazują się za słabi.
Wtedy tłumaczą swoją "normalną" dietę na milion sposobów. Żeby tylko postawić na swoim i zgnoić osobę myślącą inaczej. Ośmieszają np. mnie, żeby przykryć własne wyrzuty sumienia.
Dominika
Zobacz również: Zdradzę Wam, dlaczego nie przyjaźnię się z mięsożercami. Dla mnie to nie są ludzie