W Polsce zarobki nigdy nie były na dobrym poziomie, a pandemia tylko to pogłębiła. Niedawno jedna z firm zaproponowała mi przykładowo… 2,5 tys. zł za pełen etat. Poważna korporacja, wielu pracowników, znani klienci, a oni oferują ludziom głodowe stawki…
Pani na rozmowie kwalifikacyjnej oczywiście wyjaśniła, że to na start, a potem „zobaczymy”. Jak będę wydajna i nie będzie większych problemów to pomyślą o podwyżce. Tylko że ja nie jestem początkująca na rynku. Mam już 4-letnie doświadczenie w tej branży i wiele umiem. Oferowanie mi, czy w ogóle komukolwiek, tak niskiej pensji to jakiś żart. Jak niby utrzymać się za to w stolicy? Sam wynajem kawalerki pochłania większą część takiej wypłaty. Dochodzą jeszcze rachunki za telefon i internet, opłaty, wydatki na jedzenie…
Jak dla mnie to współczesne niewolnictwo. Chciałabym zgłosić tę firmę do inspekcji pracy, bo nie szanują ludzi.
Ania
Zobacz także: Teściowej nie podoba się, że zamierzam się zaszczepić