Wiem, że nie powinnam tak mówić, ale od zawsze mnie to gryzie. Niby fajnie mieć młodą mamę, ale bez przesady. Moja zawsze kiedy szła na wywiadówkę, to niektórzy myśleli, że jest moją siostrą. Nie dość, że urodziła mnie wyjątkowo młodo, to jeszcze świetnie się trzyma.
Kocham ją z całego serca i nie zamieniłabym na inną, ale tak - to jest dla mnie problem. Zwłaszcza, kiedy ktoś pozna prawdę i zaczyna drążyć temat. Od razu słyszę głupie komentarze i widzę te podejrzliwe spojrzenie. Pewnie mają ją za łatwą, bo urodziła mnie jeszcze jako dziecko.
Zobacz także: Teściowej nie podoba się, że zamierzam się zaszczepić
Nie mam żadnego wpływu na to, że moja mama zaszła w ciążę mając 16 lat, a urodziła mnie dwa dni po 17. urodzinach. Kiedy szłam do pierwszej klasy podstawówki, to ona powinna kończyć dopiero studia. Niedawno stałam się pełnoletnia i dzieli nas już mniej lat, niż aktualnie mam...
Widzę, że niektórzy ludzie oceniają ją i mnie na tej podstawie. Pewnie jakaś patologia, bo kto to widział, żeby nastolatka trafiała na porodówkę. Powinna się uczyć na sprawdzian z matematyki, a nie płodzić dziecko. Między innymi dlatego cały czas zwlekam z pierwszym razem. Nie chciałabym popełnić jej błędu.
To mój największy autorytet i przyjaciel, ale nie ma się co oszukiwać - na macierzyństwo było o wiele za wcześnie. Dała sobie świetnie radę, to fakt. Tylko, że dla niektórych na zawsze pozostanie głupią dziewczyną, której rodzice nie przypilnowali.
Anastazja