Parę lat temu w gazetach, w reklamach czy na wybiegu pojawiały się wyłącznie chude modelki. Patrzyłam na nie i wpadałam w kompleksy, bo ja nigdy nie byłam smukłą dziewczyną. Wydawało mi się, że muszę zakrywać się od stóp do głów, żeby nikogo nie drażnić swoimi kilogramami.
Od pewnego czasu na szczęście obserwuję, że mentalność producentów zmienia się. Modelki XXL pojawiają się na billboardach i w dużych kampaniach. Zewsząd słychać, że piękno ma różne rozmiary. Ja na przykład noszę rozmiar 42 i czuję się piękna. To mnie kosztowało sporo pracy nad samą sobą, nad własną samooceną, ale wygrałam to starcie. Kocham siebie, swoje ciało, swoje kształty. Dzisiaj nie mam problemu z tym, żeby je odsłaniać.
Często noszę sukienki i krótkie spódnice. Latem chodzę w szortach, a na plaży zamiast jednoczęściowego stroju mam na sobie bikini. Mam świadomość, że moje ciało jest dalekie od ideału. Mam rozstępy, cellulit, mój brzuch nie jest płaski. Ale czy z tego powodu mam się źle czuć we własnej skórze?
Widzę czasem na ulicy, jak ludzie patrzą na to, że odsłoniłam nogi, czy kawałek talii. Niektórzy się śmieją, inni coś dogadują. Mają problem z tym, jak wyglądam. Tylko dlaczego? Przecież to moje życie i moje ciało.
Dorota
Zobacz także: Mój mąż jest kiepskim ojcem. Wychowuję dzieci praktycznie sama…