Półtora roku temu poznałam przez Internet Jakuba. To wspaniały facet, choć z tzw. przeszłością. Był w ponad 10-letnim związku, ale nieformalnym. Doczekał się z byłą partnerką syna, i jak sam mówił, ciężko mu było poznać kobietę, która zaakceptowałaby to, że on nie ma czystej karty i że jest ojcem. Mnie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, ja uwielbiam dzieci i fakt, że Jakub jest tatą, tylko jeszcze bardziej mnie do niego przekonał. Nie sądziłam jedynie, że przez to ja sama nie doczekam się z nim wspólnego dziecka.
Zobacz także: Mąż upiera się na podwójne imię dla syna. Zgodzić się?
To znaczy mam nadzieję, że sytuacja mimo wszystko się zmieni. Na ten moment Jakub podkreśla, że nie chce już więcej potomstwa i że wystarczy mu to, że ma już syna. Mówi, że wychowanie go to wcale nie jest łatwy kawałek chleba pod każdym względem. Psychologicznym, finansowym, prywatnym. Każde swoje plany musi robić pod kątem dziecka i opieki nad nim.
Ja to wszystko rozumiem, ale przecież inaczej wychowuje się dziecko na odległość, kiedy z nami nie mieszka (jego syn na co dzień jest z byłą partnerką Jakuba), a inaczej kiedy oboje rodzice się kochają i nie toczą ze sobą wojen.
Bardzo kocham Jakuba, zależy mi na nim i on naprawdę jest moją drugą połówką. Zastanawiam się jednak, czy będę w stanie zrezygnować dla niego z marzeń o byciu mamą. Zawsze chciałam mieć swoje dziecko, a Jakub ciągle podkreśla, że on na pewno drugi raz nie zostanie tatą. Kiedyś zmieni zdanie?
Ala